środa, 8 października 2014

Moja opinia o rynku kantorów internetowych

Dostałem niedawno propozycję napisania wypowiedzi na temat kantorów internetowych. Ponieważ nie byłem specjalnie zainteresowany pisaniem kontentu do obcego serwisu pomyślałem, że przecież miałbym coś do powiedzenia w zaproponowanych tematach, więc dlaczegożby nie napisać tego na blogu?

Historia postania i bujnego rozkwitu kantorów internetowych bierze się z boomu na kredyty w walucie obcej, który miał miejsce jakieś 10-7 lat temu. Pokłosiem tego boomu była duża liczba spłacających regularnie raty denominowane w obcej walucie. Po kryzysie 2008, w takcie którego nastąpiło gwałtowne osłabienie złotówki kderytobiorcy ci zaczęli na gwałt szukać oszczędności.

Jedną z nich była możliwość spłaty kredytu z pominięciem przewalutowania, oszczędzając na spreadzie i płacąc bezpośrednio w walucie. Banki oczywiście były niechętne tym praktykom, ale ustawa przyjęta w 2011 roku otwarła olbrzymi rynek na wymianę walut przeznaczonych na spłaty kredytów. Rynek ten postanowiły zagospodarować kantory w sieci – wszak łatwiej kredytobiorcom wyklikać zakup waluty, której i tak nie potrzebują w formie fizycznej, niż fatygować się po gotówkę do kantoru.

Niszą, którą zagospodarowują aktualnie kantory internetowe są populacje Polaków, które wyjechały za granicę, tam pracują i przysyłają pieniądze do Polski. Tu jest jeszcze potencjał rozwoju, ale słabnący bo im dłużej ktoś pozostaje na emigracji, tym (nie oszukujmy się) mniejszy strumień oszczędności wysyła do kraju.

Rynek rozwijał się gwałtownie do połowy 2013 roku kiedy liczba kantorów przestała rosnąc i zaczęła powoli spadać. Skuteczną kontrofensywę podjęły też banki, które zaczęły oferować korzystne warunki zakupu walut, a wręcz same weszły w e-kantorowy biznes (Alior).

W mojej prywatnej opinii potencjał wzrostu tego tynku jest w tym momencie znikomy. Ci, którzy mają kredyty walutowe zazwyczaj korzystają już z usług jednego lub dwóch sprawdzonych kantorów. Ci, którzy tego dotychczas nie zrobili, prawdopodobnie już nie podejmą tego wysiłku, albo pozostaną przy spłacie przy kursie bankowym.

Niewielką niszą, którą próbują zagospodarować e-kantory jest rynek wyjeżdżających na wakacje, ale doświadczenie pokazuje, że za granicą warto mieć ze sobą gotówkę, a ta nisza jest opanowana przez kantory tradycyjne. Potencjał wzrostu jest więc nie wielki.

Czy są szanse rozwoju za granicą? Trudno powiedzieć, bo należałoby zadać pytanie, za którą granicą. Każdy rynek ma swoją specyfikę i prawodawstwo. Czy polskie podmioty będą w stanie tam się rozwinąć? Nie wiem. Nie słyszałem o podejmowaniu takich prób. Sądzę, że czeka nas czas konsolidacji i wypadania z rynku tych, którzy w Internecie generują zbyt mały obrót aby ten biznes utrzymać na powierzchni. Za kilka lat przepowiadam zmniejszenie się liczby internetowych kantorów o co najmniej jedną trzecią.

Padają pytania, czy kantory internetowe są zagrożeniem dla instytucji bankowych w sieci. Wątpię. Otóż, banki dosyć łatwo odpuściły rynek spreadowy. Walkę podjęli nieliczni, w tym jedynie Alior wszedł w biznes kantoru online. Sądzę, że najbardziej zainteresowane tematem mogły być te banki mające dużo umów kredytowych w walucie (czyli np. Getin), ale nie podjęły rękawicy. Nie słyszałem też o jakiś agresywnych próbach ataków PRowych. Może zatem zagrożenie nie było aż tak wielkie? Wydaje mi się, że biznes bankowy skupia się na pozyskiwaniu klientów „kontowych”, którzy w perspektywie będą generowali przychody prowizyjne. Straty na ucieczce dochodów „spreadowych” próbuje się zatem wyrównać na prowizjach.

Trochę mówi się o tym, że biznes kantorów w sieci nie jest wystarczająco dobrze uregulowany. Cóż. Na razie większych wpadek nie było, poza jedną wpadką Trejdoo, która nie odbiła się większym echem. Faktycznie jest tak, że różne kantory internetowe prowadzą działalność w oparciu o różne przepisy. Część działa jako kantor stacjonarny z internetowym outfitem, część jako instytucje rynku płatniczego na zasadach regulowanych przez ustawę o usługach płatniczych, część pewnie jeszcze inaczej. Może faktycznie przydałoby się uregulowanie tej dziedziny jedną ustawą. Nie słyszałem jednak o takich przymiarkach (jak się os z hukiem zawali to dopiero politycy zabiorą się za regulowanie), a w tym przypadku ważne też żeby nie wylać dziecka z kąpielą.

Tyle w temacie. Będę przyglądał mu się nadal.

2 komentarze :

Porównywarka Kurencja.com pisze...

Witam,

dużo racji w tym wpisie.

Jedno tylko wtrącenie: "Ci, którzy mają kredyty walutowe zazwyczaj korzystają już z usług jednego lub dwóch sprawdzonych kantorów"

Z naszych danych i obserwacji jest tutaj trochę inaczej. Wielu spośród klientów e-kantorów stosuje metodę z kwiatka na kwiatek - zmieniają kantory z miesiąca na miesiąc, wymieniając raty kredytów w kantorach które oferują promocje.

Anna pisze...

Zgodzę się z tym, że niektóre z kantorów internetowych nie są dobrze uregulowanie, jednak gdy chcę poznać kursy walut, Warszawa trochę utrudnia sprawę przez zakorkowane miasto i kolejki. Internetowe opcje zdają się być zatem wygodniejsze, a że są bezpieczne wiemy już dawno. Mimo wszystko niektórzy i tak obawiają się oszustwa.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->