Przyznam, że tytuł trochę przewrotny. No ale, skoro ostatnio pojawia się sporo naganiających do zakupu "wina inwestycyjnego" artykułów, to dobrze jest się zastanowić czy to ma jakikolwiek sens.
Po pierwsze czy wino byłoby inwestycją bezpieczną na czas kryzysu (mam na myśli taki prawdziwy kryzys)? Raczej nadawałoby się wyłącznie na napój niezależnie od rocznika, ale pieniędzy byśmy nie odzyskali.
Poza tym, jeśli ktoś kupuje, dajmy na to, skrzynkę licząc na wzrost ceny, to powinien się zastanowić co z nią później zrobić. Wypić? Do tego służą "tańsze roczniki". Sprzedać? A tu się pojawia problem, bo trzeba mieć komu sprzedać... A jaki mamy rynek na wino inwestycyjne? Chyba mniej płynny niż zawartość butelek w naszej inwestycji... Cóż, zawsze zostaje się upić.
Po pierwsze czy wino byłoby inwestycją bezpieczną na czas kryzysu (mam na myśli taki prawdziwy kryzys)? Raczej nadawałoby się wyłącznie na napój niezależnie od rocznika, ale pieniędzy byśmy nie odzyskali.
Poza tym, jeśli ktoś kupuje, dajmy na to, skrzynkę licząc na wzrost ceny, to powinien się zastanowić co z nią później zrobić. Wypić? Do tego służą "tańsze roczniki". Sprzedać? A tu się pojawia problem, bo trzeba mieć komu sprzedać... A jaki mamy rynek na wino inwestycyjne? Chyba mniej płynny niż zawartość butelek w naszej inwestycji... Cóż, zawsze zostaje się upić.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.