poniedziałek, 14 września 2009

Apartamenty w kurortach wakacyjnych

Tak się złożyło, że miałem ostatnio okazję przechadzać się po kilku nadmorskich i górskich miejscowościach. Uderzyła mnie duża liczba mieszkań wakacyjnych i apartamentów wystawionych na sprzedaż i do wynajmu. Skłoniło mnie to do zastanowienia się na ile atrakcyjną/sensowną inwestycją jest zakup takiego "wakacyjnego" mieszkania.

Niewątpliwie duża liczba inwestycji i kupionych (zapewne w czasie szczytu hossy nieruchomości) apartamentów jest pokłosiem po trochu mody, a po trochu takich zachęcających rekomendacji jak na przykład ta. Niewątpliwie skoro znajdowali się i zapewne będą znajdować się nadal nabywcy wakacyjnych nieruchomości, to i rynek ma przed sobą pewne perspektywy. Jest jednak kilka kwestii, które dla mnie powodują, że rozważyłbym zakup takiej nieruchomości jedynie mając portfel minimum dziesięciokrotnie przewyższający jej wartość.


Pierwsza sprawa to ceny. Są kosmiczne, w takiej Juracie na przykład apartamenty są w stanie kosztować 11 tysięcy za metr. Metr takiego apartamentu kosztuje zatem tyle co 10 dni w luksusowym apartamencie w hotelu obok. Ze śniadaniem - rzecz jasna. Jeżeli kupno takiego apartamentu miałoby służyć wyłącznie spędzaniu w nim wakacji to mija się to z celem podwójnie. Bo aby koszt zakupu się zwrócił potrzeba byłoby kilkunastu lat, a po drugie utrzymanie takiego mieszkania przez resztę roku to jednak koszt.

I to jest właśnie druga kwestia. Koszty utrzymania takiej nieruchomości przez cały rok (ubezpieczenie, ochrona, zarządzanie) są istotne. Zatem jeżeli nie wynajmowalibyśmy takiego mieszkania za pośrednictwem agencji to jego posiadanie byłoby zaledwie snobistycznym kaprysem, a nie inwestycją.

Zatem jedyną sensowną alternatywą, aby przynajmniej pokryć koszty utrzymania nieruchomości, jest powierzenie mieszkania agencji, która za jedną czwartą ceny wynajmu "zaopiekuje" się naszym apartamentem i wynajmie go innym turystom. Koszty zarządzania spore, ale i tak stopa zwrotu z inwestycji wyższa niż gdy mieszkanie stoi puste.

Tylko, że dokonując takiego zakupu zaczyna być istotnym nie to, gdzie my sami chcielibyśmy mieszkać i jeździć na wakacje, ale to gdzie łatwiej znaleźć chętnych do wynajęcia mieszkania. Czyli jak dla mnie góry ze swoimi dwoma sezonami (lato+zima) mają tu więcej do zaoferowania. Niestety dla tych co lubią morze.

No i w końcu potencjał wzrostu ceny nieruchomości. Napaleni na kupno na szczycie hossy nieźle się musieli na tym przejechać. Może ceny luksusowych apartamentów w dobrych miejscowościach aż tak bardzo nie spadły, ale... ale ciężej znaleźć kuca na taką nieruchomość. Oczywistym typem jest szukanie miejscowości gdzie ziemi jest mało (Półwysep Helski bije tu zatem rekordy cenowe).

Wszystkie te kwestie sprawiają, że zanim sprawimy sobie takie mieszkanko warto odpowiedzieć sobie na pytanie czy ma to być kaprys czy inwestycja, czy finansowanie kredytem ma sens, czy oczekiwana niewielka stopa zwrotu nas zadowala i czy aby na pewno chcemy inwestować w ten segment rynku nieruchomości. Nie mówię, że nie warto. Mówię tylko, że warto przemyśleć dobrze taki zakup. A chcąc wyłącznie pojechać na wakacje... czasem wystarczy jedynie wybrać dobry hotel.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->