Może po tyle co w tych prognozach?
Odpowiedź na tytułowe pytanie dla jednych będzie prosta, a innych zmusi do refleksji. Po pierwsze, to zależy kiedy. Po drugie zależy kto prognozuje.
Odpowiedź na tytułowe pytanie dla jednych będzie prosta, a innych zmusi do refleksji. Po pierwsze, to zależy kiedy. Po drugie zależy kto prognozuje.
Kiedyś bawiłem się w przywoływanie prognoz walutowych i ich zestawianie ze sobą (albo tutaj - fajnie można z perspektywy czasu zobaczyć jak te prognozy się sprawdziły) Po pewnym czasie okazywało się, że te prognozy były błędne, przestrzelone czy po prostu nierealne.
Euro miało kosztować na koniec tego roku 4,5zł i nie kosztowało, według innej prognozy z lutego 2009 Meryll Lynch prognozował, że na koniec roku euro będzie po 3,65 i też nie było po tyle. Wczoraj zaś czytałem, że za dwa lub trzy lata euro może kosztować tylko 2,7 zł - jak powiedział w rozmowie z TVN CNBC Biznes Benoit Anne, strateg walutowy banku Merrill Lynch. Czy i ta prognoza spełni sie tak jak tamta z lutego 2009?
Jaki sens ma takie prognozowanie, skoro wiemy,że w długim terminie rozstrzał pomiędzy prognozami jest rzędu 50%? Jeżeli są olbrzymie różnice w prognozach pomiędzy analitykami, zaangażowanymi nota bene w rynek (bo nikt nie jest tak na prawdę poza rynkiem, instytucje wydające analizy są w ten rynek zaangażowane i te analizy mają coś na celu - taka jest moja teoria). Jeżeli czytam dziś, że Marek Rogalski z DM BOŚ SA pisze, że "powinniśmy zapomnieć o szybkim spadku euro poniżej 4 zł w ciągu kilkunastu najbliższych tygodni. Jeszcze w styczniu notowania wspólnej waluty mogą sięgnąć poziomu 4,15-4,20 zł, aby do marca wzrosnąć w okolice 4,40 zł. Na to nałoży się też oczekiwana przeze mnie korekta na globalnych rynkach akcji. Lepsza dla złotego może być druga połowa roku, chociaż generalnie rok 2010 będzie okresem dużych zmian na rynkach. W efekcie ewentualnego, ale nieznacznego naruszenia poziomu 4 zł za euro, można będzie się spodziewać dopiero w końcu 2010 r."
No to kto ma rację? Meryll Lynch czy DM BOŚ? bo suma summarum nie spinają mi się te prognozy razem w jedną całość. Ja wiem, że one dotyczą różnych horyzontów czasowych. Ale de facto dla mnie obie są takim samym pisarstwem science fiction jak to co czytaliśmy na początku ubiegłego roku.
A może te prognozy trzeba czytać na opak?
Więc po ile będzie euro? Zobaczymy...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.