Zastanawiałem przez dłuższy czas się czy zając się trochę na blogu fenomenem wirtualnej waluty zwanej bitcoin. Miałem pewne przemyślenia na ten temat, ale w sumie ubiegł mnie Trystero publikujac ciekawą serię wpisów na ten temat:
- http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/05/22/bitcoin-jako-system-transakcyjny/
- http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/05/19/bitcoin-czyli-bezradnosc-wobec-babli-spekulacyjnych/
- http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/06/14/monetarna-przyszlosc-swiata-w-3-dni-stracila-60-wartosci/
- http://blogi.ifin24.pl/trystero/2011/06/21/bitcoin-a-nie-mowilem%E2%80%A6/
Stwierdziłem więc, że nie ma co powielać dywagacji na ten temat. Bitcoin wydaje mi się w pewnym sensie skazany na bańki spekulacyjne (jak to można było zauważyć niedawno). Wynika to przede wszystkim z faktu płytkości rynku i niezbyt powszechnej akceptacji tej "waluty". A niska akceptacja wynika po trosze z nowości i nieuznawalności powszechnej takiej waluty. Koło się zamyka, więc wydaje mi się, że skończy się niestety (albo stety) na mało znaczącym epizodzie.
Osobiste moje wrażenia na temat bitcoina były takie, że jest to swego rodzaju tworzenie bytów ponad potrzebę. Bo poco, w przypadku kiedy istnieje uznawana powszechnie alternatywa w postaci np. złota czy srebra, tworzyć nowy fiducjarny pieniądz? W jakim celu, skoro tę funkcję pełnią uznawane od tysięcy lat pieniądze realne? W przypadku złota czy srebra, mamy umowy społeczne sięgające tysięcy lat i rozpowszechnione na całym świecie. W tym ich siła. Jeżeli jednak umowa będzie dotyczyć kamieni to też będzie to pieniądz. Sęk w tym, że lokalny, bo i umowa społeczna ma charakter lokalny.
Bitcoiny to przeniesione w przestrzeń wirtualną kamienie Rai. Nic więcej - umowa społeczna dotycząca ich też ma charakter lokalny tylko ograniczony do społeczności rozumiejącej idee takiego pieniądza. Zatem z praktycznego punktu widzenia, taka waluta jako środek tezauryzacji jest bezużyteczna (bo ograniczona jest liczba akceptantów). Co więcej, o ile kamienie rai mają jakieś umocowanie kulturowe, to bitcoin takiego nie posiada.
Niestety wydaje mi się, że wszelkie wysiłki mające na celu jej popularyzację nie powiodą się. Poza tym, trochę śmierdzi mi to ponzi scheme - dlaczego? Ano dlatego, że ci pierwsi, którzy weszli do systemu otrzymali swojego bitcoina za mniejszą włożoną pracę niż ci później. Celem jest zatem tak na prawdę podbicie wartości bitcoina w przeliczeniu do dolara, wyjście z interesu i zostawienie rozgrzebanej piaskownicy z resztą dzieciaków. Mam wrażenie że ostatnia bańka spekulacyjna na bitcoinie to właśnie pokazała. Poza tym "waluta" ta staje się polem do popisu dla nielegalnych interesów, co siłą rzeczy przyciągnie do niej instytucje regulacyjne, które wolą utrzymać monopole państwa na emisje fiducjarnych pieniędzy. Siłą rzeczy będziemy za niedługo świadkami wprowadzenia odpowiednich "uregulowań" mających na celu zapobieżenie praniu brudnych pieniędzy i regulację obrotu, co sprawi, że ci, którzy weszli w interes później stracą. Inaczej być nie może.