Mocny frank szwajcarski powoli zaczyna doskwierać gospodarce tego kraju. Już od jakiegoś czasu SNB zaczął wysłać sygnały o możliwych interwencjach mające na celu zniechęcenie inwestorów do lokowania swoich kapitałów we frankach i tym samym jego umocnienia. Mówi się obecnie że "bańka pękła", ale wydaje mi się, ze szwajcarom nadal nie jest do śmiechu. Ostatnio rynek obiegła plotka, o możliwości wprowadzenia opłat od lokowanych w szwajcarskich bankach kapitałów. To oznaczałoby de facto wprowadzenie ujemnych stóp procentowych. O tym, że nie jest to takie zupełnie nierealne i że były w historii takie przykłady można poczytać tutaj. Pogłoska ta, podobnie jak wcześniej sugestie o powiązaniu kursu franka z euro, przełożyła się na osłabienie franka. Problem, który tu widzę polega na tym, że to wszystko to na razie interwencje werbalne. Spanikowani inwestorzy, którzy nie wiedzą co robić są na nie na razie podatni. Widać jak bardzo emocje grają tutaj rolę. Pytanie, czy takie werbalne interwencje wystarczą, czy też będzie trzeba uciec się do realnych działań? Z realną interwencją jest kłopot bo jak już się zacznie interweniować w ten czy inny sposób to trudno się wycofać. O ile z ujemnych stóp procentowych można to zrobić łatwiej to z drukowania pieniądza dużo trudniej.
W każdym razie problemy Szwajcarii są na razie na rękę posiadającym kredyty denominowane we franku. Im gorzej w Szwajcarii tym lepiej dla nich. Idealnie byłoby żeby gospodarka tego kraju załamała się pociągając za sobą walutę. Obawiam się że do tego jednak nie dojdzie, a wstrząsów walutowych przed nami jeszcze sporo.
Tymczasem od piątku obowiązuje ustawa antyspreadowa i można żądać od banków możliwości spłaty (bez dodatkowych opłat) kredytów w walucie w jakiej są denominowane. Można do tego wykorzystać internetowe kantory, których spis coraz bardziej się powiększa. Przykładowo wczoraj dodałem kantor w Nakle. Wygląda na to, że za chwile każdy kantor po drugiej stronie ulicy będzie oferował takie usługi.