wtorek, 30 sierpnia 2011

Szwajcaria się dusi mocnym frankiem

Mocny frank szwajcarski powoli zaczyna doskwierać gospodarce tego kraju. Już od jakiegoś czasu SNB zaczął wysłać sygnały o możliwych interwencjach mające na celu zniechęcenie inwestorów do lokowania swoich kapitałów we frankach i tym samym jego umocnienia. Mówi się obecnie że "bańka pękła", ale wydaje mi się, ze szwajcarom nadal nie jest do śmiechu. Ostatnio rynek obiegła plotka, o możliwości wprowadzenia opłat od lokowanych w szwajcarskich bankach kapitałów. To oznaczałoby de facto wprowadzenie ujemnych stóp procentowych. O tym, że nie jest to takie zupełnie nierealne i że były w historii takie przykłady można poczytać tutaj. Pogłoska ta, podobnie jak wcześniej sugestie o powiązaniu kursu franka z euro, przełożyła się na osłabienie franka. Problem, który tu widzę polega na tym, że to wszystko to na razie interwencje werbalne. Spanikowani inwestorzy, którzy nie wiedzą co robić są na nie na razie podatni. Widać jak bardzo emocje grają tutaj rolę. Pytanie, czy takie werbalne interwencje wystarczą, czy też będzie trzeba uciec się do realnych działań? Z realną interwencją jest kłopot bo jak już się zacznie interweniować w ten czy inny sposób to trudno się wycofać. O ile z ujemnych stóp procentowych można to zrobić łatwiej to z drukowania pieniądza dużo trudniej. 

W każdym razie problemy Szwajcarii są na razie na rękę posiadającym kredyty denominowane we franku. Im gorzej w Szwajcarii tym lepiej dla nich. Idealnie byłoby żeby gospodarka tego kraju załamała się pociągając za sobą walutę. Obawiam się że do tego jednak nie dojdzie, a wstrząsów walutowych przed nami jeszcze sporo. 

Tymczasem od piątku obowiązuje ustawa antyspreadowa i można żądać od banków możliwości spłaty (bez dodatkowych opłat) kredytów w walucie w jakiej są denominowane. Można do tego wykorzystać internetowe kantory, których spis coraz bardziej się powiększa. Przykładowo wczoraj dodałem kantor w Nakle. Wygląda na to, że za chwile każdy kantor po drugiej stronie ulicy będzie oferował takie usługi.

piątek, 19 sierpnia 2011

Program systematycznego inwestowania w złoto

Rozpisałem się kiedyś na temat stworzenia sobie jakiegoś własnego programu regularnego oszczędzania. Ale teraz w zasadzie dziwię się dlaczego nie napisałem wtedy o wiele prostszej recepty na regularne i bezpieczne oszczędności. Wydaje mi się, że chyba po prosty sprawa dla mnie jest tak oczywista, że nie przyszło mi do głowy, że warto o tym pisać. Co jest tak oczywiste?

Proste. Regularnie zbieramy oszczędności i jak uzbieramy na uncję lub pół uncji złota to kupujemy za to uncjową albo pół uncjową monetę (może to być Krugerrand, Maple Leaf, Filharmonik czy Bielik). Ewentualnie można bawić się w sztabki. Wszystko rzecz jasna od godnego zaufania dealera. Więcej o sposobach kupowania złota fizycznego pisałem swego czasu tutaj.Proste?

Jakie zalety ma ten "program oszczędności w złoto"? Po pierwsze inwestujemy w aktyw niezależny od papierowych walut. Po drugie odporne na inflację (kto nie wierzy niech zerknie tu, a także zerknie na wykres złota). Po trzecie posiadamy kapitał pod swoją kontrolą.

Jak przechowywać tak zgromadzone złoto? W przypadku mniejszych ilości nie ma problemu. W przypadku większych jest sens zainteresować się skrytką bankową. Ceny nie są aż tak straszne. Można znaleźć takie za około 250zł za rok. Takich sposobów jak przechowywanie złota na podstawie umowy przechowania, czy wynalazków pt. "certyfikaty papierowego złota" mimo powierzchownej atrakcyjności nie polecam gdyż wnoszą dodatkowy element niepotrzebnego ryzyka.


czwartek, 18 sierpnia 2011

Trendy na rynku złota

Ukazał się najnowszy raport Gold Demand Trends opublikowany przez World Gold Council. W dużym skrócie, WGC prognozuje na trzeci kwartał 2011 roku także jako rosnący pod względem popytu na złoto. Szczególną rolę będzie tu miała zapewne wschodnia Azja. Popyt w Chinach czy Indiach wzrósł w drugim kwartale pomimo wzrostu ceny. Można się spodziewać, że złoto tradycyjnie postrzegane w tamtych kulturach jako lokata majątku będzie przedmiotem zakupów także w trzecim kwartale jako ucieczka przed inflacją. Dodatkowo kryzys zadłużenia państwowego i niflacjogenne zabiegi rządu USA sprzyjają ucieczce kapitału w złoto. Po trzecie drugi kwartał zakończył się netto zwiększeniem pozycji banków centralnych w złocie. Każdy kto śledzi statystyki wie jak dużą cześć rezerw mają ulokowane w złocie banki krajów takich jako Niemcy, Włochy, Grecja, Portugalia, Hiszpania czy USA, a jak znikomą mają ulokowane takie weźmy to Chiny. Nawet niewielka tendencja do wyrównania tego parytetu będzie miała zauważalny wpływ na popyt.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Kolejny internetowy kantor do kolekcji

Zaczyna mnożyć się ostatnio kantorów internetowych... wyrastają jak grzyby po deszczu. Natrafiłem na kolejny, więc dokładam do mojej listy. Nie weryfikuję wiarygodności tylko kataloguję. Wiarygodność i tak zweryfikuje życie, przez internet niewiele zweryfikujemy.

Na teraz dopisuję do katalogu kantor w internecie pod adresem http://topfx.pl


środa, 10 sierpnia 2011

Szwajcarski Bank Narodowy ogłasza kolejne działania przeciwko umacnianiu się franka

SNB ogłosił dziś, że podejmuje kolejne działania mające na celu powstrzymanie nadmiernego umacniania się franka szwajcarskiego. Miałoby to polegać na zwiększeniu wysokości depozytów na żądanie złożonych w przez banki w SNB z 80 mln CHF do 12 mln CHF, a także na podjęciu bezpośrednich działań w ramach transakcji swap na rynkach walutowych w celu zwiększenia płynności na walucie. Na razie patrząc na kursy nie widać aby specjalnie rynki przejęły się tym oświadczeniem. Histeria trwa w najlepsze.

Walka ze spłatą kredytów walutowych

Dwie informacje, które zapewne zainteresują posiadaczy kredytów walutowych:

sobota, 6 sierpnia 2011

Rating USA w dół

Standard & Poor's obniżył ocenę wiarygodności kredytowej USA z obecnego maksymalnego poziomu AAA do AA+. To pierwsze obniżenie oceny wiarygodności kredytowej USA w historii. Moody's i Fitch Ratings, utrzymały jeszcze dla USA ocenę wiarygodności kredytowej na poziomie maksymalnego ratingu AAA.

Szykuje się po weekendzie mocne bujanie na walutach.
Swoją drogą nie wydaje się wam że agencje ratingowe i ich ogłaszane ratingi mają siłę sprawczą? Jeśli S&P "grozi" obniżeniem ratingu jeśli nie zostanie spełniony jakiś warunek uchwalanego kompromisu w sprawie długu - to czy nie jest to swego rodzaju szantaż? A potem obawa przed kryzysem związanym z obniżką ratingu staje się samospełniającą się przepowiednią. Coś tu jest mocno nie tak. na moje oko agencje ratingowe powinny opisywać rzeczywistość a nie próbować ją definiować i na nią wpływać.

PS. W ślad za powyższa informacją chińska agencja Xinhua napisała cytuję: "Chiny, które są największym wierzycielem jedynego supermocarstwa świata, mają wszelkie prawo, by domagać się od Stanów Zjednoczonych rozwiązania problemu ich długu strukturalnego i zagwarantowania bezpieczeństwa dolarowych aktywów Chin (...) Należy wprowadzić międzynarodowy nadzór nad amerykańskim dolarem. Rozwiązaniem może być także wprowadzenie nowej, stabilnej i pewnej waluty rezerw światowych, aby uniknąć spowodowania katastrofy przez jedno państwo"

Się dzieje...

PS2. Ciekawy komentarz dał Warren Buffet - cytuję za Pulsem Biznesu: - "Jeśli nic innego się nie stanie, to znaczy, jeśli inne czynniki nie ulegną zmianie, np. nie wypłyną nowe problemy w Europie, nie będzie to miało większego znaczenia. – Pomyślcie. USA według mojej wiedzy nie mają długów w innej walucie niż  dolar amerykański, którego mogą drukować do woli. Jeśli mówimy jednak o inflacji, to inna kwestia." Prawdziwe...

Co będzie w poniedziałek to się okaże.

piątek, 5 sierpnia 2011

Lokaty bankowe w sierpniu 2011

Dosyć dawno nie przyglądałem się lokatom. Ostatnim razem był maj. Tymczasem w międzyczasie okazało się, że najprawdopodobniej w tej kadencji sejmu nie przejdzie pomysł rządu na utrącenie lokat antybelkowych. Jak w związku z tym podejść to zakładania lokat? czy długi czy krótki termin będzie lepszy? Ja sam mam ostatnio do lokat sentyment ambiwalentny. To znaczy zakładam raczej te krótkoterminowe - maksimum półroczne. Dzieje się tak mimo, że teoretycznie po pierwszym stycznia lokaty anty-belkowe pozostaną nieopodatkowane. Poza tym są przecież oferty gwarantujące oprocentowanie mimo zmiany przepisów. Cóż, po prostu wydaje mi się, że przed końcem tego roku chyba jeszcze RPP będzie podnosiła stopy procentowe. Poza tym, analizowanie oferty lokat staje się coraz bardziej zagmatwane i uciążliwe. Coraz więcej jest gwiazdek i haczyków. A to trzeba mieć konto, albo mamy pakiety z planem oszczędnościowym, albo mamy pakiety po trzy lokaty w jednej paczce. Jak tu cokolwiek można porównywać?

Spróbuję zatem wyciągnąć na wierzch ciekawostki warte bliższego przeanalizowania.

Ciekawą ofertę lokat internetowych proponuje neoBANK. Przykładowo lokata e-Codzienna bis na 4 miesiące daje 5,7% co po przeliczeniu belkowego jest równoważne 7,04% na zwykłej lokacie. Analogiczna lokata na 5 miesięcy daje 5,8% co jest równoważne 7,16% na zwykłej lokacie. Niestety (pisałem coś o haczykach i ofertach łączonych?) aby założyć lokatę musisz posiadać dowolny rachunek osobisty: neoKONTO, neoKONTO BANKOMATOWE lub neoKONTO PRESTIŻ.

Najlepsze oprocentowanie banki proponują oczywiście dla nowych środków i tak w Getin Banku mamy "Lokatę sierpnia", w Meritum Banku  "Lokatę powitalną", w Getinonline"Lokatę na start".

Z ciekawostek:
  • Idea Bank proponuje Lokatę Antyinflacyjną II gdzie oprocentowanie jest liczone jako inflacja z przedostatniego miesiąca + 1% marży (co implikuje rzecz jasna, że jest ono zmienne - na dziś dla 12 miesięcznej lokaty wynosi coś koło 5,2% co jest równoważne 6,58% na zwykłej lokacie, nie mamy tu jednak gwarancji na wypadek zmiany przepisów podatkowych).
  • Meritum Bank z kolei proponuje Lokatę z gwarancją na zmianę przepisów podatkowych na 12 miesięcy oprocentowaną nominalnie 5,52% co odpowiada 7,01% na zwykłej lokacie. Lokatę możemy założyć przez internet i na moje oko wygląda ona całkiem atrakcyjnie.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Sztorm na walutowym oceanie

Ostatni miesiąc, a ostatnie dni w szczególności przynoszą na walutowym oceanie niezłe chybotanie. Powstrzymywałem się ostatnio od komentarzy w tej materii bo w sumie mógłbym albo ograniczyć się do podawania (a w zasadzie powielania) informacji o faktach (które dostępne są wszędzie i w zasadzie nie ma to specjalnego sensu), albo do spekulowania  na temat zmian kursów walut (co też niespecjalnie miałoby sens zważywszy na wysoką zmienność). Teraz postanowiłem trochę spojrzeć na kwestię z pewnej (może nie do końca bezstronnej bo sam mam kredyt walutowy) perspektywy.

Gwoli retrospekcji, zaczęło się od problemów Grecji, której ratowaniem zajęło się pospolite ruszenie europejskich polityków. po drodze mieliśmy wybuchy paniki w kontekście Hiszpanii i Portugalii, a kulminacja nastąpiła kiedy przed 2 sierpnia Stany Zjednoczone zbliżały się do granicy zakredytowania (czytaj. bankructwa). Ostatecznie kongres uchwalił a Obama podpisał ustawę zwiększającą limit długu. Spekulanci jednak chyba niezależnie od możliwego wyniku, obstawiali jedno - osłabienie dolara i umocnienie do franka. Tak mi się zdaje, że scenariusz, który właśnie się rozgrywa (bo trudno powiedzieć, że już się rozegrał) został napisany już wcześniej i co więcej został napisany tak aby niezależnie od wyniku głosowania w kongresie i senacie USA, wynik był taki sam. Kapitał spekulacyjny grał na zwyżkę franka. W końcowych momentach nabierało to już tragikomicznego wyrazu kiedy mieliśmy praktycznie hiperbolę na kursie franka do wszystkich walut.



Pojawia się pytanie (sakramentalne dla tych co mają kredyt w szwajcarskiej walucie) jak dalece jeszcze frank może się umacniać. Odpowiedź jest nieprosta i nie podejmuję się prognozowania do ilu złotych kurs franka jeszcze wystrzeli. Zbyt wielu, zbyt wiele razy już mówiło o oporach do których frank miał dojść maksymalnie. I potem się okazywało, że były kolejne roczne maksima. 

Po prostu w sytuacji takiej jaka jest teraz w systemie kursów płynnych i pieniądza fiducjarnego, przy olbrzymiej ilości kapitału spekulacyjnego obecnego na rynkach -  w takiej sytuacji nie ma innej perspektywy niż gigantyczne falowanie kursów jednej waluty względem drugiej. W takiej sytuacji w przypadku franka teoretycznie "sky is the limit". Praktycznie jak popatrzy się na hiperbolę na wykresie można dojść do wniosku, że prędzej czy później ta bańka tez pęknie i jest to w zasadzie kwestią czasu. 

Co może być impulsem? Cóż. Może interwencje walutowe, choć są sceptycy. Niemniej jednak może SNB prędzej czy później zacznie najnormalniej w świecie drukować walutę bo już dziś gospodarka szwajcarska ledwie dyszy. Na dłuższa metę straci oddech i zacznie się kurczyć, a stąd do osłabienia waluty niedaleko. Poza tym, w sytuacji słabnącego dolara (co jest nieuniknione) prędzej czy później inne kraje zaczną dewaluować na wyścigi swoje waluty. Japończycy już dziś zaczęli (bo czują, że słaby dolar i mocny jen nie jest im na rękę). 

Zakredytowanym we franku pozostaje mieć nadzieję, że Szwajcaria dostanie zadyszki i też zacznie psuć swój pieniądz. Dokąd wtedy zacznie uciekać spekulacyjny kapitał? Słowo "złoto" nasuwa się samo. To wtedy dopiero będzie jazda. A na razie? Sztorm będzie chyba trwał. Przerywany okresami względnego spokoju. Dokąd nas to zaprowadzi nie podejmuję się w tym momencie odpowiadać...
-->