Dziś znowu o złocie, bo temat jest ostatnio na czasie.
O tym, że inwestowanie w "złoto niealokowane" jest ryzykowne to chyba większość czytelników już wie. Jeśli nie, to odsyłam do poprzednich postów. W obecnej sytuacji na rynkach posiadanie czegoś takiego jak "złoto niealokowane" (czy innego typu wynalazki pod tytułem certyfikatów złota), jest wysoce ryzykowne.
Okazuje się jednak, że nawet trzymane za granicą złoto alokowane w, wydawałoby się, pewnym miejscu nie jest pozbawione ryzyka. Jak podaje przykład firmy Goldmoney (pisałem o niej w porównaniu z Bullionvault tutaj) w Holandii, rząd poprzez instytucje regulujące rynek, może skutecznie uprzykrzyć życie posiadaczom złota zdeponowanego w takiej firmie. Wystarczy prosty dekret nakazujący posiadanie "licencji" aby zamknąć rynek dla takiej możliwości trzymania złota. O szczegółach można poczytać sobie tutaj i tutaj. Generalnie holenderski regulator uznał, że na wykonywanie biznesu Goldmoney potrzebuje w tym kraju licencję, na co się ono oczywiście nie zgodziło. Skutkiem tego wszyscy klienci z Holandii muszą zamknąć swoje depozyty i wycofać gotówkę albo złoto fizyczne (dobrze, że można to złoto w formie fizycznej wycofać).
Ciekawe jest to, że trzymanie depozytów złota w takich firmach jak Bullionvault czy Goldmoney, zwykle miało na celu uniezależnienie się od zakusów rządu. Przecież po to te skarbce miałyby być za granicą. Okazuje się jednak, że jest to niezbyt skuteczne. Nie znam szczegółów różnic prawnych pomiędzy modelem biznesu Bullionvault i Goldmoney. Wygląda, że na razie Bullionvault nie dosięgnęły macki holenderskiego regulatora. Z niecierpliwością czekam na rozwój wypadków jak to będzie dalej z Bullionvault.
To daje do myślenia o tym jakie kuku można zrobić posiadaczom złota, którzy nie są względem rządu anonimowi. To uświadamia rolę jaką odgrywa niezależne posiadanie fizycznego złota w sposób nikomu nie znany i całkowicie anonimowy.