Mało który z członków Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo Kredytowych zdaje sobie pewnie sprawę, że ponosi finansową odpowiedzialność za długi Kasy, do wysokości zadeklarowanego wkładu. Co więcej walne zgromadzenie może uchwalić podniesienie tej odpowiedzialności np. do dwukrotności wysokości wkładu.
Dlaczego piszę, że mało który z członków SKOKów zdaje sobie z tego sprawę? Bo z publikacji prasowych wynika, że mało który z członków kas uczestniczy we współzarządzaniu nimi. jeżeli w przypadku kas posiadających kilka tysięcy członków i więcej na walnym pojawia się kilkanaście osób, to znaczy, że członkowie nie rozumieją w co się wpisali. Według
KNF na 2,66 mln członków SKOK-ów w ubiegłorocznych walnych
zgromadzeniach wzięło udział niespełna 1,2 tys. przedstawicieli.
A kto jest członkiem kasy? Każdy klient! Żeby zostać klientem trzeba było się przecież zapisać do kasy. Nie raz wiązało się to z zapisaniem się także do jakiegoś "wirtualnego" stowarzyszenia żeby obejść przepisy. Często bywało tak, że deklarowało się jakiś udział członkowski a opłacało tylko połowę tego udziału. Wszystko było dobrze jak nie było problemów, w sytuacji kłopotów finansowych kas ten zadeklarowany udział się może przełożyć na realne pieniądze do zapłaty.
Wydaje mi się, że osoby korzystające z kas dały się wkręcić w takie "członkostwo zwirtualizowane" - wypaczono idee kas, które miały być spółdzielniami ludzi, którzy się znają. Ktoś kto przystępował do kasy działającej na zasadach pseudo-komercyjnych, zapisywał się do niej nierzadko tylko pro forma (w swojej opinii) i nie uczestniczył wcale w zarządzaniu kasami.
A teraz? Teraz walne w kasach uchwalają (głosami promila członków) podniesienie odpowiedzialności członków kasy. jeżeli następuje upadłość czy przejęcie kasy przez bank pojawiają się wezwania do zapłaty. Jak czytam w Gazecie Prawnej:
"Z taką sytuacją spotkali się już członkowie dwóch SKOK-ów przejętych przez banki. Według Juliana Krzyżanowskiego, rzecznika Alior Banku, w przejętym przez tę instytucję SKOK-u im. św. Jana z Kęt na 18 tys. członków kasy 15 tys. nie wniosło części lub całości udziałów na łączną kwotę ponad 2 mln zł. Średnia kwota zaległości wynosiła 220 zł. Bank potrącał im odpowiednie kwoty z przejętych razem ze SKOK-iem depozytów, a jeśli to nie wystarczyło – wzywał do dopłaty. W piśmie do klientów SKOK-u zapowiadał, że ostatecznością jest skierowanie sprawy do sądu."
Czy osoby wstępujące do SKOKów zdawały sobie sprawę z tego rodzaju odpowiedzialności? Sądzę że nie i teraz podniesie się płacz. Uważam, że niesłuszny taki lament. Bo jak ktoś coś podpisywał to powinien był przeczytać - jak zawsze, co z resztą podkreślałem nie raz na blogu. No ale zapewne będą tacy, co zawołają, że to przekręt, afera, oszustwo etc... Owszem zgadzam się. Przekrętem, aferą i oszustwem było wypaczenie idei spółdzielczości i pozwolenie aby klientami SKOKów były osoby nie mające ze sobą nic wspólnego, nie łączące się żadną więzią społeczną, a jedynie jakimś wirtualnym stowarzyszeniem powołanym tylko by ominąć ustawę.
To była prosta recepta na kryzys...