Natrafiłem wczoraj na interesujący wpis na blogu Zerohedge - traktujący o tym jak to może wyglądać kiedy nadchodzić będzie tsunami inflacji. Postanowiłem Wam przybliżyć najważniejsze tezy tego wpisu, parafrazując i tłumacząc je na język polski.
Czy pamiętacie tsunami które uderzyło na Oceanie Indyjskim zabijając setki tysięcy ludzi? Na chwilę przed uderzeniem fali wody stało się coś niezwykłego... cała woda zniknęła. To samo może stać się z podażą pieniądza.
Jest zbyt mało pieniądza fizycznego. Większość pieniędzy w systemie monetarnym to kredyt kreowany przez banki. Banki zarabiają na tworzeniu tego kredytu, tak długo jak mają wystarczające kapitały - chętnie kreują tak wiele kredytu jak tylko jesteśmy w stanie opłacać.
Tylko jak ten system zachowa się w przypadku głębokiej i przedłużającej się kontrakcji kredytu? Czy jest w stanie przetrwać kryzys na rynku obligacji lub akcji? Co się stanie jeżeli ceny konsumpcyjne wymkną się spod kontroli?
Krótkookresowe stopy procentowe już są w okolicach zera lub poniżej zera procent. Zaś według ostatniego studium firmy McKinsey całkowity dług światowy wynosi ponad 200 trylionów dolarów. To 286% światowego PKB. W pewnym momencie korekcja tego zadłużenia jest nieunikniona. Po ekspansji kredytu zawsze następuje jego kontrakcja. Kiedy to nastąpi zerowe stopy procentowe i luzowanie ilościowe nie wystarczy bo już teraz jest wdrożone.
Jeżeli wartość długu spadnie gwałtownie i mocno cała piramida w której aktywa jednych są długiem innych, rozpadnie się. Nikt nie będzie chciał pożyczać nikomu bo żadne zabezpieczenie nie będzie trzymało wartości. Akcja kredytowa stanie.
Oczywiście banki centralne uruchomią programy pożyczkowe żeby zasypać dziurę ziejącą w podaży pieniądza. Jednak ceny aktywów będą spadać. Ceny nieruchomości będą spadać. Nie będzie pożyczania pod zastaw taniejących nieruchomości. Nie będzie pożyczania pod zastaw taniejących papierów wartościowych. Aktywa banków nagle wyparują.
Gdyby system monetarny oparty był na złocie także doszłoby do takiego kryzysu w przypadku kontrakcji długu. Jednak spadające ceny aktywów odzwierciedlałyby się w rosnącej wartości pieniądza. Spadłaby szybkość jego obiegu w gospodarce - stałoby się to co w latach trzydziestych. Złoto lądowałoby w skarbcach w oczekiwaniu na lepsze czasy.
Wyobraźcie sobie jednak, co stanie się z pieniądzem opartym na kredycie... wyparuje. Nie przestanie cyrkulować w gospodarce. Po prostu zniknie. Bank nie przedłuży sklepowi kredytu kupieckiego, dostawca zażąda zapłaty z góry. Bank zażąda natychmiastowej spłaty kredytu na zakup papierów wartościowych. Ludzie zareagują w sposób naturalny. Przestaną wydawać pieniądze. Lawina ruszy.
Ponieważ kredyt przestanie funkcjonować, wszyscy będą oczekiwali gotówki. Gotówki, której będzie brakowało. Jeżeli wybuchnie panika, banki i bankomaty zostaną opróżnione z gotówki i dalej będzie jej w obiegu zbyt mało. Banki zaczną upadać, pieniędzy będzie na rynku dramatycznie brakować. Ceny zaczną rosnąć.
1 komentarz :
Hmm... Bardzo ciekawe spostrzeżenia... Ale czy masz rację?
Okaże się w sumie niedługo :)
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.