Od kiedy nowy rząd zaczął przedstawiać swoje pomysły na gospodarkę i sprawy socjalne, coraz częściej zaczynamy słyszeć ostrzeżenia, że będziemy mieli w naszym kraju "drugą Grecję". Załóżmy na chwilę, że złe prognozy się spełnią - jeżeli tak to co nam grozi i jak się na to przygotować?
Po pierwsze należy sobie uświadomić, że nie jesteśmy krajem odizolowanym gospodarczo - jesteśmy zależni od sytuacji gospodarczej za granicą, mamy własną walutę i funkcjonujemy w jakimś otoczeniu w świecie i w Europie. Dla jednych powyższe zdanie będzie powodem do dumy, dla innych zabrzmi złowróżbnie.
Otóż mając własną walutę jesteśmy podatni na spekulacje i przepływy kapitału. Włóżmy też między bańki zapewnienia o tym, że NBP byłby w stanie złotówki bronić jeśli trzeba - rezerwy NBP wystarczyłyby na kilka dni przypadku na prawdę poważnego ataku spekulacyjnego. przypomnijmy sobie jak w kryzysie 2008 roku wyglądały kursy walut.
Po drugie Polska i obywatele naszego kraju są mocno zadłużeni w walutach. Efektem tego tąpnięcia na rynkach walutowych wpływają na wysokość długu, który jest do obsłużenia. Wspomnijmy co się działo w styczniu 2015.
Po trzecie, nasz budżet jest na permanentnym deficycie. Nigdy nie przypominam sobie jednego roku z nadwyżką budżetową. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko tyle, że nasz dług przyrasta. Jesteśmy uzależnieni od zapożyczania się na rynkach finansowych. Jedno tąpnięcie i ogon zacznie machać psem.
Stabilność sektora bankowego jest taka sobie. Mamy już kilka upadłych SKOKów i jeden bank spółdzielczy i banki ledwo są w stanie pokrywać konieczne wpłaty do BFG. W przypadku krachu systemowego jedynym ratunkiem będzie pożyczka z NBP (czyli dodruk pieniądza) co osłabi walutę, co podniesie koszty obsługi długu, co spowolni gospodarkę i pogłębi problemy budżetu... spirala się rozkręca.
Sytuacja globalna też na nas wpływa, spowolnienie gospodarcze czy kryzys na świecie osłabi naszą gospodarkę. Kryzys bankowy może skutkować drenowaniem naszych lokalnych instytucji finansowych z kapitału. Wystarczy, że przestaną udzielać kredytów, albo że oprocentowanie kredytów przestanie być wrażliwe na stopy NBP...
Takich negatywnych sprzężeń zwrotnych jest sporo.
Mamy więc rząd, który podejmuje bardzo konkretne zobowiązania i ma bardzo mgliste pomysły na ich finansowanie. Scenariusz jaki się w tej sytuacji rozwinie ma szanse zależeć w dużej mierze od szczęścia. Jeśli się nie poszczęści możemy mieć problemy.
Załóżmy więc hipotetycznie, że mamy "drugą Grecję". Jest więc kryzys gospodarczy, przedsiębiorstwa upadają, osłabia się złotówka, zaczynają kłaść się banki. Jak można przygotować się na taką ewentualność?
Według mnie każdy rozsądnie myślący na okoliczność takiego scenariusza powinien mieć przygotowane:
- Pewną kwotę oszczędności w gotówce - trzeba założyć, że kryzys może doprowadzić do sytuacji "wakacji bankowych" - przestaną działać bankomaty, nie będzie można zapłacić kartą powyżej jakiejś kwoty. Na taką okoliczność kwota minimum to wg. mnie ekwiwalent miesięcznych kosztów życia w gotówce.
- Część oszczędności w gotówce w walutach - w sytuacji problemów, na pewno osłabi się złotówka. W Grecji nie było tego problemu - tam było euro, które w walizkach wywożono z kraju. W przypadku polski złotówka zanurkuje - waluta pozwoli częściowo zachować wartość naszych oszczędności. Dlaczego gotówka? Bo jak zamkną bank to nie wypłacimy żadnej waluty z konta w banku. Co gorsza jeśli dojdzie do scenariusza jak w Argentynie, to nam walutowe oszczędności przeliczą na złotówki po złodziejskim kursie. Ile tej gotówki, to już każdy musi we własnym sumieniu rozważyć.
- Część oszczędności w złocie. Złoto ma tę cechę, że łatwo w niewielkiej objętości i wadze skoncentrować wyższą wartość. W razie konieczności ewakuowania się z kraju, wywiezienie złota i waluty może być jedyną szansą uratowania czegoś z naszego majątku. Złoto poza tym pozostaje odporne na wahania walut względem siebie. Jego cena owszem się zmienia, ale jakimś przechowalnikiem wartości będzie zawsze. Poza tym, cokolwiek by się działo złoto od nas zawsze ktoś odkupi, nieważne po jakiej cenie, ale zawsze się ktoś chętny znajdzie, nad tym czy innym morzem.
Jakie jeszcze bardziej egzotyczne opcje można rozważyć?
- Konto bankowe za granicą? jest to jakaś opcja, ale nie przerabiałem tego - jest to wariant zapewne kosztowny i ma sens w przypadku większych kwot. Najbezpieczniej byłoby w Szwajcarii, ale tam nie jest pewnie łatwo założyć rachunku nie będąc rezydentem.
- Relacje z rodziną za granicą - inwestowanie w relacje z rodziną na emigracji nie jest głupim pomysłem. Lepiej mieć opcję, że będzie się u kogo zatrzymać, albo że ktoś przechowa dla nas jakieś pieniądze czy precjoza
Macie jeszcze jakieś pomysły? Napiszcie w komentarzach...
7 komentarzy :
Włóżmy też między bańki... bajki.
Dodam tylko że z własną walutą wartą pewnie tyle co papier z którego powstała gdyby doszłoby do tego scenariusza mało prawdopodobne żeby doszło do bankowych wakacji, a raczej do hiperinflacji. Posiadanie PLNów pozwalających na przeżycie miesiąca lub kilku mc może się tutaj nie sprawdzić.
Gdzieś widziałem wykres "cierpienia gospodarczego" w którym to dochodził motyw utraty wartości gotówki. W Grecji mamy Euro, z jednej strony Grecja jest zakładnikiem Euro, z drugiej strony dzięki temu Grecy trzymający gotówkę w materacach mogą jeszcze jakoś dzięki temu funkcjonować.
Dlatego moim zdaniem punkt pierwszy czyli gotówka w PLN nie wystarczy i musi być oszczędności w gotówce w walucie.
"Przypomnijmy sobie jak w kryzysie 2008 roku wyglądały kursy walut."
Wydaje mi się, że w 2008 roku nasza waluta się umocniła i dzięki temu byliśmy tą sławną zieloną wyspą. Długi mamy w walutach obcych, więc dla nas tamten kryzys pod tym względem był całkiem dobry.
Nie da się wstawiać obrazków w komentarzach więc wykres wrzuciłem do posta, widać z niego wyraźnie, że po upadku Lehman Brothers w 2008 aż do początku 2009 złotówka wyraźnie się osłabiała względem innych walut.
Racja, nie wiem w sumie czemu wysnułem taki głupi wniosek. Chyba brak snu daje o sobie znać :)
Może część kasy wymienić na Bitcoiny. Poprzedni artykuł był w tym temacie. Jak zacznie się hiperinflacja to i bitcoiny będą lepsze niż tracąca na wartości waluta.
I tak i nie, Bitcoiny mogą być narzędziem do ucieczki z kapitałem, ale są bardzo wg. mnie podatne na zmienność ceny
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.