"Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców" z Nathanielem Popperem rozmawia Sebastian Stodolak
Bitcoina nie da się ignorować.
Nowojorska giełda uruchomiła nawet indeks, który ma pomóc rynkowi w
wycenie cyfrowej waluty. – Świat finansów, banków centralnych i rządów
zaskakująco szybko zobaczył w tym wynalazku swoją szansę – uważa Nathaniel Popper, amerykański publicysta i autor książki „Cyfrowe złoto”.
ObserwatorFinansowy.pl: Bitcoin to cyfrowa waluta – to chyba nie jest wystarczający opis. Proszę wybaczyć głupie pytanie, ale czym on naprawdę jest?
Nathaniel Popper: To wcale nie jest głupie pytanie.
Bitcoin to wciąż zjawisko zrozumiałe dla niewielu, nawet w świecie
finansów czy nowych technologii. Często mówi się o nim zbyt
abstrakcyjnie. Cyfrowa waluta? Ok, ale bitcoin to według mnie znacznie
więcej. To cyfrowe złoto.
Śmiałe porównanie.
Chodzi mi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na fakt, że zarówno
bitcoin, jak i złoto to dobra rzadkie – mają ograniczoną podaż. O ile
jednak możesz wykopać z ziemi skończoną ilość złota, przy czym nie
wiesz, ile w sumie tego złota kryje planeta, o tyle z sieci można
„wykopać” w sumie 21 mln bitcoinów. Definiuje to algorytm, dzięki
któremu ta waluta funkcjonuje. To czyni je jeszcze bardziej
wartościowymi, bo taka sztywna podaż zabezpiecza walutę przed nagłym
spadkiem wartości. Ciekawą właściwością bitcoina jest fakt, że każda
transakcja jest obserwowalna – wszystkie operacje są jawne.
Każdy właściciel tej waluty może je obserwować, przy jednoczesnym
zachowaniu anonimowości wszystkich użytkowników systemu. Transakcje
zapisywane są w wirtualnym arkuszu kalkulacyjnym, czyli w systemie o
nazwie Blockchain. Najważniejszą według mnie cechą bitcoina jest jednak
to, że pozwala na bezpośrednie rozliczenia, w których nie musi brać
udziału żadna strona trzecia – żaden bank czy zewnętrzny gwarant
płatności. Bitcoin to naprawdę prywatny pieniądz. Jeśli e-mail to sposób
na przekazywanie informacji, to bitcoin jest walutowym e-mailem:
sposobem na przekazywanie wartości w sieci.
Anonimowość i brak centralnych instytucji. Czy powodem, dla
którego w ogóle wymyślono bitcoin, była zwykła chęć oderwania się od
realiów współczesnego systemu finansowego?
Sądzę, że bardziej niż w opozycji do świata finansów w ogóle bitcoin
powstał w reakcji na ostatni kryzys finansowy. Oprogramowanie dla tej
waluty pojawiło się w trzy miesiące po upadku Lehman Brothers! W
sytuacji, gdy rósł strach przed potężnymi bankami centralnymi i ich
zdolnością do kreacji pieniądza, wywoływania inflacji… Ludzi zaczęła
przerażać wizja takiej totalnej władzy banków nad ich portfelami. Myślę,
że właśnie to dało Satoshiemu Nakamoto inspirację do stworzenia innej waluty.
Antyrządowość, antysystemowość, protest przeciwko
wszechwładnym bankom – to się zawsze dobrze sprzedawało. Tymczasem
pojawiają się także argumenty, że bitcoin powstał ze względów nie
ideologicznych czy idealistycznych, lecz jako narzędzie przeznaczone
dla… przestępców. Co Pan na to?
Ależ ja temu nie przeczę! Uważam, że jedno wiąże się z drugim. Sądzę
co prawda, że bitcoin powstał ze względów ideologicznych, ale od
początku było wiadomo, że jeśli jedną z jego głównych właściwości jest
możliwość ukrycia się jego użytkowników przed władzami, to jako pierwsi
zaczną z tego korzystać przestępcy. Tak być musiało i chyba twórcy
bitcoina byli tego świadomi, bo celowo do rozruszania swojego wynalazku
użyli szarej strefy. Przez pierwsza dwa lata od wprowadzenia bitcoina
nikt tej waluty nie używał, a jej ideologiczni zwolennicy zastanawiali
się, co zrobić, żeby zainteresować nią półświatek, bo byli świadomi, że
to właśnie on może dać iskrę do popularyzacji tej waluty. Wystarczy
przejrzeć fora internetowe z tamtych czasów. Właśnie o tym wtedy
dyskutowano.
Uważa Pan, że bitcoin to coś dobrego?
Nie. Nie uważam go ani za coś dobrego, ani za coś złego. Uważam go
natomiast za rzecz po prostu fascynującą. Zrozumienie tego, skąd wziął
się bitcoin, jaka jest jego funkcja i znaczenie, pozwala lepiej
zrozumieć współczesny świat i to, czym jest pieniądz.
Ale nazywa Pan bitcoin cyfrowym złotem, a to bardzo pozytywna metafora.
Ropę nazywa się czarnym złotem i nie znaczy to, że ropa jest dobra,
tylko że pełni ważną funkcję w świecie człowieka, jest wiele warta.
Tylko tyle.
Czy sądzi Pan, że bitcoin to naturalny etap ewolucji
pieniądza? U zarania dziejów ludzkości mieliśmy barter, potem złoto i
srebro, w końcu fiat money, czyli erę pieniądza papierowego, a teraz przyszedł czas bitcoina…
Na to pytanie nie ma jeszcze dobrej odpowiedzi. Myślę, że bitcoin
łatwiej osadzić w tej wersji historii, w której nigdy nie było barteru.
Zgodnie z tą teorią pieniądz zawsze był systemem kredytu. W małych
społecznościach po prostu pamiętano, kto co i komu był dłużny, dlatego
nie trzeba było wymyślać waluty, a w większych prowadzono rejestry
długów, zaś srebro i złoto miały fizycznie te długi symbolizować i
ułatwiać zarządzanie nimi. Nadawały się do tego głównie ze względu na
ograniczoną podaż. W tym ujęciu bitcoin pełni tę samą funkcje.
Czy cyfrowa waluta zmieni fundamentalnie świat pieniądza, czy
może pozostanie ciekawostką ze świata antysystemowych komputerowców i
hakerów?
Myślę, że jakoś zmienia, a już na pewno ten oficjalny, państwowy system pieniężny i bankowy jakoś na narodziny bitcoina odpowie.
Zwalczając go?
Niekoniecznie. Taki był pierwszy odruch banków centralnych i rządów,
ale potem zaskakujący szybko zdały sobie one sprawę, że bitcoin w
zasadzie może im się przydać. Najszybciej zrozumiały to banki centralne.
Nie widzą one w bitcoinie waluty równoprawnej z dolarem czy z euro,
lecz szansę na stworzenie sprawnego, bezpiecznego i szybkiego systemu
transakcji sieciowych. Amerykański Fed od dawna zastanawiał się, co
zrobić, żeby przelew z banku do banku nie trwał trzy dni. Bitcoin może
rozwiązać ten problem. Podobnie banki komercyjne – takie jak Goldman
Sachs czy JP Morgan – nie są zainteresowane bitcoinem jako pełnoprawną
walutą, tylko jako podstawą systemu płatności, bo są świadome słabości
obecnych rozwiązań. W tym zakresie prowadzą już nawet praktyczne
eksperymenty.
Sądzi Pan więc, że obecny system bankowo-finansowy wchłonie bitcoin?
Nie jest to takie proste. Scenariusz, w którym bitcoin nabiera cech
realnej i powszechnej waluty i zaczyna być używany zamiennie z dolarem
czy euro, jest także możliwy. Oczywiście i z tym banki nauczyłyby się
żyć, choć na pewno nie byłoby im to na rękę. Taki scenariusz powoli
zaczyna się gdzieniegdzie realizować. Weźmy przykład Argentyny, gdzie
ludzie uznali swój system bankowy za zbyt drogi, mało efektywny i
zaczęli używać bitcoina do zbudowania systemu alternatywnego – z
pożyczkami, kredytami, lokatami… Im bardziej wydajne i łatwe w obsłudze
jest oprogramowanie bitcoina, im większa nieufność do banków i
niezadowolenie z ich usług, tym większa szansa, że coś takiego wydarzy
się także w USA czy w Europie.
Bitcoin nie jest pierwszą walutą cyfrową, ale zdecydowanie
zdominował sieć i jest chyba jedynym udanym eksperymentem w dziedzinie
internetowego pieniądza. Czy możemy się spodziewać, że pojawią się
konkurencyjne e-waluty?
Nie sądzę. W 2013 r. podjęto kilka takich prób, ale koniec końców nie
wypaliły. Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby chcieć konkurować z
bitcoinem, bo ten jest już zbyt mocny. Działa tu tzw. efekt sieciowy.
Wartość bitcoina rośnie wraz z liczbą jego użytkowników. Jakieś
facebookowe kredyty czy inne rozwiązania w tym guście nie mogą z nim
konkurować. Wydaje mi się, że bitcoin ze względu na swoją ciekawą
architekturę algorytmiczną i jako świetny nośnik wartości będzie
inspiracją dla różnych usług sieciowych. Przykładem może być właśnie
Facebook, który do rozwoju swojego messengera zatrudnił Davida
Marcusa, jednego z największych specjalistów od bitcoina i byłego
dyrektora w PayPal. Sądzę, że bitcoin zostanie – być może w sposób
niezauważalny dla użytkowników – zintegrowany z obecnym internetem.
Nie jest tajemnicą, że wielu posiadaczy bitcoina to
spekulanci. Sądzi Pan, że ta waluta to rzeczywiście atrakcyjny składnik
aktywów dla tych, którzy liczą na szybkie wzbogacenie się?
Ma pan rację – większość posiadaczy bitcoina nabyło tę walutę w
celach spekulacyjnych, wierząc, że jej wartość będzie rosnąć. Nawiasem
mówiąc, mnóstwo bitcoinowych spekulantów wywodzi się z Chin. Czy jednak
bitcoin to naprawdę dobra inwestycja? Patrząc historycznie –
beznadziejna! Większość osób, które kupiło bitcoin, straciło, a to
dlatego, że kupowali na górce, a nie w dołku. Osobiście nie polecam
spekulowania na tej walucie, zresztą w ogóle nie polecam spekulowania na
jakiejkolwiek walucie, bo to bardzo niebezpieczne zajęcie.
Czy jest możliwe, że bitcoin zniknie tak nagle, jak się pojawił? Co mogłoby do tego doprowadzić?
Oczywiście, takie niebezpieczeństwo istnieje i jest związane z
hakerami. Jeśli uda im się złamać zabezpieczenia bitcoina i nauczą się
go „kraść”, utraci on jedną ze swoich głównych przewag i posługiwanie
się nim straci sens.
Ale podobno zabezpieczeń bitcoina nie da się złamać.
Tak twierdzą ci, którzy to stworzyli. Kryptograficzne zabezpieczenia
tego systemu są rzeczywiście potężne. Szansa na ich złamanie jest nikła,
ale gdyby do tego doszło, to upadek bitcoina byłby najmniejszym
problemem. Jeśli hakerzy staną się tak przebiegli, by złamać
zabezpieczenia tej waluty, to będzie oznaczać, że potrafią łamać dowolne
zabezpieczenia. Na włosku zawiśnie bezpieczeństwo całego internetu.
A czy Pan posiada tę walutę?
W „New York Times” ustaliliśmy, że jeśli ktoś pisze o Apple, to nie
kupuje jego akcji, bo to zaburzyłoby percepcję tej firmy i utrudniło
obiektywne podejście do tematu. Ja posiadam bitcoin, ale tylko w takiej
ilości, żeby być w stanie wypróbowywać funkcjonalności systemu, ale żeby
jednocześnie nie zależało mi np. na wzroście wartości tej waluty.
Sądzę, że to rozsądne podejście.
Rozmawiał: Sebastian Stodolak
Nathaniel Popper – reporter „The New York Times”, publicysta i
pisarz badający tematykę nowych technologii. Autor książki „Cyfrowe
złoto: bitcoin i historia ekscentryków oraz milionerów próbujących
wymyślić pieniądz na nowo”, której
recenzję można przeczytać w Obserwatorze Finansowym.
Artykuł jest przedrukiem z portalu obserwatorfinansowy.pl dostępnym na zasadach otwartej licencji.