wtorek, 29 marca 2016

Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców (artykuł przedrukowany)

"Powodzenie bitcoina zależało od zainteresowania przestępców" z Nathanielem Popperem rozmawia Sebastian Stodolak

Bitcoina nie da się ignorować. Nowojorska giełda uruchomiła nawet indeks, który ma pomóc rynkowi w wycenie cyfrowej waluty. – Świat finansów, banków centralnych i rządów zaskakująco szybko zobaczył w tym wynalazku swoją szansę – uważa Nathaniel Popper, amerykański publicysta i autor książki „Cyfrowe złoto”.
ObserwatorFinansowy.pl: Bitcoin to cyfrowa waluta – to chyba nie jest wystarczający opis. Proszę wybaczyć głupie pytanie, ale czym on naprawdę jest?

Nathaniel Popper: To wcale nie jest głupie pytanie. Bitcoin to wciąż zjawisko zrozumiałe dla niewielu, nawet w świecie finansów czy nowych technologii. Często mówi się o nim zbyt abstrakcyjnie. Cyfrowa waluta? Ok, ale bitcoin to według mnie znacznie więcej. To cyfrowe złoto.

Śmiałe porównanie. 

Chodzi mi przede wszystkim o zwrócenie uwagi na fakt, że zarówno bitcoin, jak i złoto to dobra rzadkie – mają ograniczoną podaż. O ile jednak możesz wykopać z ziemi skończoną ilość złota, przy czym nie wiesz, ile w sumie tego złota kryje planeta, o tyle z sieci można „wykopać” w sumie 21 mln bitcoinów. Definiuje to algorytm, dzięki któremu ta waluta funkcjonuje. To czyni je jeszcze bardziej wartościowymi, bo taka sztywna podaż zabezpiecza walutę przed nagłym spadkiem wartości. Ciekawą właściwością bitcoina jest fakt, że każda transakcja jest obserwowalna – wszystkie operacje są jawne.

Każdy właściciel tej waluty może je obserwować, przy jednoczesnym zachowaniu anonimowości wszystkich użytkowników systemu. Transakcje zapisywane są w wirtualnym arkuszu kalkulacyjnym, czyli w systemie o nazwie Blockchain. Najważniejszą według mnie cechą bitcoina jest jednak to, że pozwala na bezpośrednie rozliczenia, w których nie musi brać udziału żadna strona trzecia – żaden bank czy zewnętrzny gwarant płatności. Bitcoin to naprawdę prywatny pieniądz. Jeśli e-mail to sposób na przekazywanie informacji, to bitcoin jest walutowym e-mailem: sposobem na przekazywanie wartości w sieci.

Anonimowość i brak centralnych instytucji. Czy powodem, dla którego w ogóle wymyślono bitcoin, była zwykła chęć oderwania się od realiów współczesnego systemu finansowego?

Sądzę, że bardziej niż w opozycji do świata finansów w ogóle bitcoin powstał w reakcji na ostatni kryzys finansowy. Oprogramowanie dla tej waluty pojawiło się w trzy miesiące po upadku Lehman Brothers! W sytuacji, gdy rósł strach przed potężnymi bankami centralnymi i ich zdolnością do kreacji pieniądza, wywoływania inflacji… Ludzi zaczęła przerażać wizja takiej totalnej władzy banków nad ich portfelami. Myślę, że właśnie to dało Satoshiemu Nakamoto inspirację do stworzenia innej waluty.

Antyrządowość, antysystemowość, protest przeciwko wszechwładnym bankom – to się zawsze dobrze sprzedawało. Tymczasem pojawiają się także argumenty, że bitcoin powstał ze względów nie ideologicznych czy idealistycznych, lecz jako narzędzie przeznaczone dla… przestępców. Co Pan na to?

Ależ ja temu nie przeczę! Uważam, że jedno wiąże się z drugim. Sądzę co prawda, że bitcoin powstał ze względów ideologicznych, ale od początku było wiadomo, że jeśli jedną z jego głównych właściwości jest możliwość ukrycia się jego użytkowników przed władzami, to jako pierwsi zaczną z tego korzystać przestępcy. Tak być musiało i chyba twórcy bitcoina byli tego świadomi, bo celowo do rozruszania swojego wynalazku użyli szarej strefy. Przez pierwsza dwa lata od wprowadzenia bitcoina nikt tej waluty nie używał, a jej ideologiczni zwolennicy zastanawiali się, co zrobić, żeby zainteresować nią półświatek, bo byli świadomi, że to właśnie on może dać iskrę do popularyzacji tej waluty. Wystarczy przejrzeć fora internetowe z tamtych czasów. Właśnie o tym wtedy dyskutowano.

Uważa Pan, że bitcoin to coś dobrego?

Nie. Nie uważam go ani za coś dobrego, ani za coś złego. Uważam go natomiast za rzecz po prostu fascynującą. Zrozumienie tego, skąd wziął się bitcoin, jaka jest jego funkcja i znaczenie, pozwala lepiej zrozumieć współczesny świat i to, czym jest pieniądz.

Ale nazywa Pan bitcoin cyfrowym złotem, a to bardzo pozytywna metafora.

Ropę nazywa się czarnym złotem i nie znaczy to, że ropa jest dobra, tylko że pełni ważną funkcję w świecie człowieka, jest wiele warta. Tylko tyle.

Czy sądzi Pan, że bitcoin to naturalny etap ewolucji pieniądza? U zarania dziejów ludzkości mieliśmy barter, potem złoto i srebro, w końcu fiat money, czyli erę pieniądza papierowego, a teraz przyszedł czas bitcoina…

Na to pytanie nie ma jeszcze dobrej odpowiedzi. Myślę, że bitcoin łatwiej osadzić w tej wersji historii, w której nigdy nie było barteru. Zgodnie z tą teorią pieniądz zawsze był systemem kredytu. W małych społecznościach po prostu pamiętano, kto co i komu był dłużny, dlatego nie trzeba było wymyślać waluty, a w większych prowadzono rejestry długów, zaś srebro i złoto miały fizycznie te długi symbolizować i ułatwiać zarządzanie nimi. Nadawały się do tego głównie ze względu na ograniczoną podaż. W tym ujęciu bitcoin pełni tę samą funkcje.

Czy cyfrowa waluta zmieni fundamentalnie świat pieniądza, czy może pozostanie ciekawostką ze świata antysystemowych komputerowców i hakerów?

Myślę, że jakoś zmienia, a już na pewno ten oficjalny, państwowy system pieniężny i bankowy jakoś na narodziny bitcoina odpowie.

Zwalczając go?

Niekoniecznie. Taki był pierwszy odruch banków centralnych i rządów, ale potem zaskakujący szybko zdały sobie one sprawę, że bitcoin w zasadzie może im się przydać. Najszybciej zrozumiały to banki centralne. Nie widzą one w bitcoinie waluty równoprawnej z dolarem czy z euro, lecz szansę na stworzenie sprawnego, bezpiecznego i szybkiego systemu transakcji sieciowych. Amerykański Fed od dawna zastanawiał się, co zrobić, żeby przelew z banku do banku nie trwał trzy dni. Bitcoin może rozwiązać ten problem. Podobnie banki komercyjne – takie jak Goldman Sachs czy JP Morgan – nie są zainteresowane bitcoinem jako pełnoprawną walutą, tylko jako podstawą systemu płatności, bo są świadome słabości obecnych rozwiązań. W tym zakresie prowadzą już nawet praktyczne eksperymenty.

Sądzi Pan więc, że obecny system bankowo-finansowy wchłonie bitcoin?

Nie jest to takie proste. Scenariusz, w którym bitcoin nabiera cech realnej i powszechnej waluty i zaczyna być używany zamiennie z dolarem czy euro, jest także możliwy. Oczywiście i z tym banki nauczyłyby się żyć, choć na pewno nie byłoby im to na rękę. Taki scenariusz powoli zaczyna się gdzieniegdzie realizować. Weźmy przykład Argentyny, gdzie ludzie uznali swój system bankowy za zbyt drogi, mało efektywny i zaczęli używać bitcoina do zbudowania systemu alternatywnego – z pożyczkami, kredytami, lokatami… Im bardziej wydajne i łatwe w obsłudze jest oprogramowanie bitcoina, im większa nieufność do banków i niezadowolenie z ich usług, tym większa szansa, że coś takiego wydarzy się także w USA czy w Europie.

Bitcoin nie jest pierwszą walutą cyfrową, ale zdecydowanie zdominował sieć i jest chyba jedynym udanym eksperymentem w dziedzinie internetowego pieniądza. Czy możemy się spodziewać, że pojawią się konkurencyjne e-waluty?

Nie sądzę. W 2013 r. podjęto kilka takich prób, ale koniec końców nie wypaliły. Nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby chcieć konkurować z bitcoinem, bo ten jest już zbyt mocny. Działa tu tzw. efekt sieciowy. Wartość bitcoina rośnie wraz z liczbą jego użytkowników. Jakieś facebookowe kredyty czy inne rozwiązania w tym guście nie mogą z nim konkurować. Wydaje mi się, że bitcoin ze względu na swoją ciekawą architekturę algorytmiczną i jako świetny nośnik wartości będzie inspiracją dla różnych usług sieciowych. Przykładem może być właśnie Facebook, który do rozwoju swojego messengera zatrudnił Davida Marcusa, jednego z największych specjalistów od bitcoina i byłego dyrektora w PayPal. Sądzę, że bitcoin zostanie – być może w sposób niezauważalny dla użytkowników – zintegrowany z obecnym internetem.

Nie jest tajemnicą, że wielu posiadaczy bitcoina to spekulanci. Sądzi Pan, że ta waluta to rzeczywiście atrakcyjny składnik aktywów dla tych, którzy liczą na szybkie wzbogacenie się?

Ma pan rację – większość posiadaczy bitcoina nabyło tę walutę w celach spekulacyjnych, wierząc, że jej wartość będzie rosnąć. Nawiasem mówiąc, mnóstwo bitcoinowych spekulantów wywodzi się z Chin. Czy jednak bitcoin to naprawdę dobra inwestycja? Patrząc historycznie – beznadziejna! Większość osób, które kupiło bitcoin, straciło, a to dlatego, że kupowali na górce, a nie w dołku. Osobiście nie polecam spekulowania na tej walucie, zresztą w ogóle nie polecam spekulowania na jakiejkolwiek walucie, bo to bardzo niebezpieczne zajęcie.

Czy jest możliwe, że bitcoin zniknie tak nagle, jak się pojawił? Co mogłoby do tego doprowadzić?

Oczywiście, takie niebezpieczeństwo istnieje i jest związane z hakerami. Jeśli uda im się złamać zabezpieczenia bitcoina i nauczą się go „kraść”, utraci on jedną ze swoich głównych przewag i posługiwanie się nim straci sens.

Ale podobno zabezpieczeń bitcoina nie da się złamać.

Tak twierdzą ci, którzy to stworzyli. Kryptograficzne zabezpieczenia tego systemu są rzeczywiście potężne. Szansa na ich złamanie jest nikła, ale gdyby do tego doszło, to upadek bitcoina byłby najmniejszym problemem. Jeśli hakerzy staną się tak przebiegli, by złamać zabezpieczenia tej waluty, to będzie oznaczać, że potrafią łamać dowolne zabezpieczenia. Na włosku zawiśnie bezpieczeństwo całego internetu.

A czy Pan posiada tę walutę?

W „New York Times” ustaliliśmy, że jeśli ktoś pisze o Apple, to nie kupuje jego akcji, bo to zaburzyłoby percepcję tej firmy i utrudniło obiektywne podejście do tematu. Ja posiadam bitcoin, ale tylko w takiej ilości, żeby być w stanie wypróbowywać funkcjonalności systemu, ale żeby jednocześnie nie zależało mi np. na wzroście wartości tej waluty. Sądzę, że to rozsądne podejście.

Rozmawiał: Sebastian Stodolak

Nathaniel Popper – reporter „The New York Times”, publicysta i pisarz badający tematykę nowych technologii. Autor książki „Cyfrowe złoto: bitcoin i historia ekscentryków oraz milionerów próbujących wymyślić pieniądz na nowo”, której recenzję można przeczytać w Obserwatorze Finansowym.


www.obserwatorfinansowy.pl/otwarta-licencja.

Artykuł jest przedrukiem z portalu obserwatorfinansowy.pl dostępnym na zasadach otwartej licencji.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->