Dziś chciałem zaprezentować Wam książkę Nassima Taleba pt. "Zwiedzeni przez losowość. Tajemnicza rola przypadku w życiu i w rynkowej grze" (ang. "Fooled by Randomness: The Hidden Role of Chance in Life and in the Markets"). Recenzję tej książki pisałem dwa razy, ale też dlatego, że czytałem ją dwa razy. Stało się tak dlatego, że po pierwszym razie (odsłuchiwałem audiobooka) tak bardzo ta książka mnie zainteresowała, że postanowiłem ją kupić i przeczytać jeszcze raz. Cieszę się, że to zrobiłem.
Na wstępie, należy przed lekturą tej książki nałożyć sobie filtr na pewną pyszałkowatość autora. Autor ma pewną manierę, która może wydać się denerwująca, mianowicie z przeświadczenia o słuszności swoich tez (nie bezpodstawnego z resztą) przechodzi o swoistej pogardy dla tych, którzy nie są w stanie intelektualnie zrozumieć problemu. Inna sprawa, że opisane w książce złudzenia, którym ulegamy są rzeczywiście trudne do przezwyciężenia, i kiedy już pojmiemy jak działa otaczająca nas rzeczywistość, to faktycznie zaczynamy traktować wszystkich wokół jak naiwnych głupków, którzy nie mają pojęcia o tym, że są świadkami iluzji.
No właśnie jak więc działa ta otaczająca nas rzeczywistość?
Taleb stawia tezę, że to co wydaje się nam w naszym świecie deterministyczne jest w istocie przypadkowe i chaotyczne. Nasz mózg ma tendencję do racjonalizacji zdarzeń i doszukiwania się ciągów przyczynowo skutkowych nawet tam gdzie ich nie ma. Co gorsza, rozpracowanie tego jak rzeczywiście działa łamigłówka rzeczywistości i jak bardzo przypadkowe są otaczające nas zdarzenia jest trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
Nassim Taleb pisze tak: „Matka natura nie mówi, ile przegródek jest w ruletce, ani nie przedstawia problemów w sposób podręcznikowy (w realnym świecie należy raczej odgadnąć problem, a nie rozwiązanie).”
Autor zwraca uwagę, że w wielu dziedzinach życia trudno jest nam odróżnić sukcesy przypadkowe od tych, które poparte zostały rzeczywistymi przymiotami. Mamy przy tym tendencję do racjonalizacji i wyszukiwania uzasadnień, zapominając, że każdy przypadek sukcesu o którym wiemy, jest otoczony setkami przypadków porażki identycznych ludzi, o których informacja się do nas nie przebija. Rzecz w tym, że rzadko zdajemy sobie sprawę z tego w jaki sposób losowość miała i ma wpływ na wszystko co robimy i doświadczamy. Mamy przy tym tendencję do nadmiernego przypisywania własnych sukcesów przymiotom osobistym, racjonalnym decyzjom czy zrealizowanym projektom, a porażki chętniej zrzucamy na karb przypadku. Nader często ulegamy też złudzeniu, że inni osiągnąwszy sukces zrobili to np. dlatego, że „umieli podejmować ryzyko”, zapominając o tym, że wśród tych którym się nie udało, owych „umiejących podejmować ryzyko” jest równie wielu, jeżeli nie więcej.
Oceniając osiągnięcia innych nader rzadko przywiązujemy wagę do rozróżnienia, na ile ich sukcesy (np. inwestycyjne) są wynikiem czystego zbiegu okoliczności (był we właściwym miejscu we właściwym czasie, albo kupił właściwy papier wartościowy w odpowiednim momencie), a na ile umiejętności zupełnie nie podatnych na losowość (autor posługuje się przykładem dentysty – szansa, że ukończył studia medyczne i utrzymał się w zawodzie dzięki przypadkowi jest jednak mniejsza niż w przypadku tradera opcji).
Szczególnie ten błąd oceny dotyczy historii. Zawsze oceniamy historię z punktu widzenia wiedzy o zdarzeniach przeszłych. Mamy ją w końcu tylko jedną - to jeden wynik jednego eksperymentu w przeszłości. „Kiedy spoglądamy w przeszłość, zawsze wydaje się ona deterministyczna, ponieważ dokonujemy tylko jednej obserwacji. Nasz umysł interpretuje większość zdarzeń, nie uwzględniając przy tym zdarzeń wcześniejszych, lecz późniejsze”. Historia oceniana i analizowana ex-post jest tylko jedną z wielu możliwych wersji wydarzeń, ta jedną która nastąpiła. Powinniśmy zaś oceniać ją z punktu widzenia tego zasobu wiedzy jakim dysponowali ówcześni. Autor pisze tak: „(…) nie można oceniać skuteczności w żadnej dziedzinie (wojnie, polityce, medycynie, inwestycjach) po samych wynikach, lecz po kosztach innych scenariuszy rozwoju zdarzeń (które trzeba by ponieść, gdyby historia potoczyła się inaczej).” Miliardy innych alternatywnych ścieżek nie zostały wylosowane, więc nie mamy czego analizować. Jesteśmy pozbawieni punktu odniesienia.
Co gorsza jesteśmy zanurzeni w przypadkowym szumie zdarzeń i informacji, zaś im bardziej dokładnie próbujemy analizować otoczenie (np. notowania giełdowe) tym większy współczynnik zaszumienia względem informacji. Ulegamy przy tym złudzeniom i gubimy się w tym szumie. Inaczej oceniamy zdarzenia pozytywne niż negatywne. Kolejny cytat: „Ludzie uważają spadki cen za znacznie bardziej niestabilne niż zdecydowanie gwałtowniejsze wzrosty. Co więcej wygląda na to, że o chwiejności rynku nie decydują rzeczywiste zdarzenia lecz ton doniesień medialnych. Wahania rynku w ciągu 18 miesięcy po 11 września 2001 roku były znacznie mniejsze niż te, które odnotowano w równie długim okresie przed tą datą, ale w opinii inwestorów po zamachu rynek był znacznie bardziej niestabilny.”. Nasze subiektywne postrzeganie rzeczywistości, i próby znajdowania ciągów przyczynowo skutkowych tam gdzie ich nie ma, poddawanie się emocjom – to wszystko są wady naszego umysłu, który nie jest racjonalny, ale jest skłonny do racjonalizacji (to już nie Taleb ale Aronson).
Co gorsza jesteśmy zanurzeni w przypadkowym szumie zdarzeń i informacji, zaś im bardziej dokładnie próbujemy analizować otoczenie (np. notowania giełdowe) tym większy współczynnik zaszumienia względem informacji. Ulegamy przy tym złudzeniom i gubimy się w tym szumie. Inaczej oceniamy zdarzenia pozytywne niż negatywne. Kolejny cytat: „Ludzie uważają spadki cen za znacznie bardziej niestabilne niż zdecydowanie gwałtowniejsze wzrosty. Co więcej wygląda na to, że o chwiejności rynku nie decydują rzeczywiste zdarzenia lecz ton doniesień medialnych. Wahania rynku w ciągu 18 miesięcy po 11 września 2001 roku były znacznie mniejsze niż te, które odnotowano w równie długim okresie przed tą datą, ale w opinii inwestorów po zamachu rynek był znacznie bardziej niestabilny.”. Nasze subiektywne postrzeganie rzeczywistości, i próby znajdowania ciągów przyczynowo skutkowych tam gdzie ich nie ma, poddawanie się emocjom – to wszystko są wady naszego umysłu, który nie jest racjonalny, ale jest skłonny do racjonalizacji (to już nie Taleb ale Aronson).
Jest w tej książce wiele rozważań na temat różnych błędów poznawczych jakie popełnia nasz mózg analizując fakty, począwszy od wysnuwania uogólnień na podstawie przypadków jednostkowych, do wnioskowania o dowodach na brak czegoś z braku dowodów, przez analizowanie źle dobranych statystycznie prób. Problem dotyka nawet profesjonalistów, nasz umysł jest bowiem biologicznie przygotowany do racjonalizacji decyzji i zdarzeń przypadkowych lub emocjonalnych. Znacznie szybciej podejmujemy decyzje kierując się heurystykami sądzenia zakodowanymi na skróty, a nie analizą wszystkich wariantów i prawdopodobieństw. Nader często w końcu mamy tendencję do ulegania iluzji, że da się niektóre zdarzenia wytłumaczyć podczas gdy faktycznie są tylko przypadkowym szumem „wierzymy w takie wyjaśnienia, żeby nie zrujnować poczucia własnej wartości i móc dalej stawiać czoło przeciwnościom”.
W zmaganiach z losowością nie tylko szum jest problemem. Jest nim także skrajna trudność oceny prawdopodobieństw. Wynika to ze złośliwości natury – nie wiemy, czy układ, który udało się nam zamodelować na podstawie jakiś obserwacji był taki tylko przez przypadek przez chwilę, czy taki będzie zawsze. Jakby jakieś psotne dziecko dokładało do bębna, z którego losujemy, kolorowe kulki w zupełnie losowy sposób – jak wtedy wnioskować o prawdopodobieństwie na podstawie obserwacji dotychczasowych losowań? Autor stawia tezę: „To dowód, że znaczna część wiedzy o świecie, którą czerpiemy ze statystyk, ma wątłe podstawy” – ja nie jestem jednak przekonany, czy jest rzeczywiście aż tak źle. Niemniej jednak trzeba o tym pamiętać kiedy sięgamy po dane empiryczne na temat jakichkolwiek zjawisk.
Zabawne i smutne refleksje nasuwały mi się w toku dalszej lektury, kiedy autor znęcał się nad językiem niektórych filozofów czy pseudomyślicieli. Szczególnie oberwało się Heglowi, którego krytyka aż mnie rozbawiła (przytoczony w książce przykład tekstu rozkłada na łopatki). Niestety, pseudonaukowy bełkot jest wszędzie i konieczne jest wyrobienie sobie umiejętności identyfikowania takiego pseudonaukowego bredzenia, któremu bliżej do losowości niż logicznych wywodów. Cóż - czytając niektóre podane w książce przykłady tekstów z serii filozofo-bełkotu czy korpo-bełkotu tudzież bełkotu politycznego można powinny nam się otworzyć oczy i uszy na to ile wokół nas takiego bezsensownego języka. Mamy z tym do czynienia także w wielu wypowiedziach analityków rynku czy ekonomistów, którzy pod z góry postawioną tezę dobierają stek średnio powiązanych ze sobą argumentów, które składają się na autoprezentacją raczej niż weryfikowalny empirycznie model.
Taleb zwraca także uwagę na problem indukcji – często popełniamy ten błąd, wnioskując o przyszłości na podstawie faktów przeszłych. To że statystycznie zazwyczaj dzieje się tak jak działo się w przeszłości nie wyklucza niezerowych prawdopodobieństw wystąpienia zdarzeń skrajnych. Zdarzenia takie mogą mieć istotny wpływ na przedmiot naszego wnioskowania. Spotkałem się z takim problemem w komentarzach pod jednym z artykułów – czytelnik z faktu, że w zachodnim świecie nigdy nie zbankrutował system emerytalny indukuje tezę, że nigdy nie zbankrutuje np. ZUS i ewentualne ostrzeżenia na okoliczność są nieuzasadnione. Błąd polega na tym, że wnioskowanie o przyszłości na podstawie zdarzeń przeszłych powoduje, że tracimy z oczu zmieniające się warunki otoczenia i niezerowe prawdopodobieństwo zdarzeń skrajnych, które mogą zmieniać to otoczenie.
Jeżeli zmienia się struktura instytucji rynkowych, to wnioskowanie o stanie rynku na podstawie obserwacji danych sprzed kilkunastu lat (bo chcemy obserwować długie szeregi czasowe – jako niby „lepsze”) jest obarczona poważnym błędem metodycznym – trzeba o tym pamiętać.
Zdarzenia skrajnie rzadkie, mało prawdopodobne, ale o kolosalnym wpływie są tematem kilku rozdziałów, a także kolejnej książki autora pt. „Czarny Łabędź”. Rzadko kiedy zadajemy sobie pytanie czy przypadkiem nie gramy w rosyjską ruletkę i czy z faktu, że jeszcze nie strzeliliśmy sobie w głowę należy wnioskować, że kolejny raz też nam się uda… „Zdarzenia rzadkie są zawsze nieoczekiwane; w przeciwnym razie w ogóle by do nich nie dochodziło. Ich typowy przykład może wyglądać następująco: inwestujecie pieniądze w fundusz hedgingowy generujący stabilne zyski bez żadnych objawów zmienności, aż tu nagle pewnego dnia otrzymujecie pismo zaczynające się od słów: 'Nieprzewidziane i nieoczekiwane zdarzenie, uważane za bardzo rzadkie…'. Zdarzenia takie występują właśnie dlatego, że są nieoczekiwane.”
Należy także pamiętać, że nie da się jakichkolwiek zebranych empirycznie danych użyć do dowodzenia, że coś nie istnieje. Zawsze na jakimś innym kontynencie może żyć gatunek czarnych łabędzi, którego jeszcze nie odkryto. Nie można za pomocą danych empirycznych potwierdzić twierdzenia lub teorii, można co najwyżej na ich podstawie udowodnić że jakieś twierdzenie jest nieprawdziwe. Podobnie „nie można wyciągać doniosłych wniosków z pojedynczego eksperymentu przeprowadzonego w przypadkowym środowisku – dobrze przeprowadzony eksperyment musi być powtarzalny, aby mógł dowodzić istnienia przyczynowości.”. Autor wyraźnie pije do Sorosa z jego „eksperymentem w czasie rzeczywistym”, który moim zdaniem jest kompletnym nonsensem.
Taleb stawia tezę, że w tym powyższym kontekście należy zdawać sobie sprawę, że w długim terminie sukcesem jest działanie takie, w którym zdarzenia losowe wykorzystujemy na swoją korzyść (np. budując odporne na losowość systemy inwestycyjne) i uwzględniamy możliwość wystąpienia czarnych łabędzi – zdarzeń skrajnie nieprawdopodobnych, ale o olbrzymim potencjale wpływu. Nie powinniśmy ulegać iluzji losowości, szczególnie kiedy przychodzi do oceny sukcesu własnego czy innych. Raczej należy z pokorą przyjąć fakty i otaczającą nas i miotającą z nami losowość. Uświadomienie sobie wpływu przypadku na sukces inwestycyjny i życiowy, pozwoli na mniejsze obwinianie się i porównywanie do innych i bardziej systematyczne spojrzenie na to co sami robimy i jak tę losowość staramy się okiełznać.
Autor w książce nie daje gotowych recept na to jak działać w otoczeniu losowości. Temu jest, z tego co wiem, poświęcona ostatnia jego książka „Antifragile” („Antykruchość”). W „Zwiedzeni przez losowość” Nassim Taleb wskazuje raczej na te elementy naszej konstrukcji jako ludzi (racjonalizm versus emocje, złudzenia poznawcze, etc.), o których musimy pamiętać i nad którymi powinniśmy pracować. Wymaga to pewnej pracy nas sposobem patrzenia na rzeczywistość, ale w mojej opinii warto tę pracę i przemyślenia wykonywać i ponawiać.
Przyznam się, że książka tale ba wywarła na mnie duże wrażenie jako materiał do rozważań. Polecam jej lekturę i zastanowienie się nad wpływem losowości na nas samych i na otaczający nas świat.
Tytuł:
"Zwiedzeni przez losowość. Tajemnicza rola przypadku w życiu i w rynkowej grze" | |
Autor: | Taleb Nassim Nicholas |
Rok wydania: | 2016 |
Wydawca: | Kurhaus Publishing |
ISBN: | 9788363993177 |