niedziela, 30 października 2016

Konsolidacja kredytów w praktyce. Na co uważać? - wpis gościnny

Raty zaciągniętych kredytów i zobowiązań Cię przytłaczają? Zbliża się termin spłaty, a Ty nie masz wystarczających środków na koncie? Bank nie chce słyszeć o zmienieniu Ci harmonogramu płatności? Nie panikuj. Odpowiednim rozwiązaniem dla Ciebie może być konsolidacja kredytów. Przeczytaj, na czym polega i na co uważać decydując się na nią.

 

 

Brak pieniędzy na spłatę zobowiązań. Co robić?

Najgorsze rozwiązanie, które możesz wybrać, to zerwanie kontaktu z bankiem i niedokonanie wpłaty. Pamiętaj, bankowi nie zależy wcale na doprowadzeniu Cię do bankructwa - wręcz przeciwnie, bank chce odzyskać pożyczone Ci pieniądze. Jeśli zerwiesz kontakt z bankiem, problemy będzie miał i on, i Ty - może czekać Cię rozprawa przed sądem i egzekucja komornicza. W takiej sytuacji znacznie lepiej będzie skontaktować się z bankiem i renegocjować warunki spłaty zadłużenia. Często dobrym wyjściem będzie prolongata kredytu lub zmiana wysokości raty tak, byś spłacał mniej, ale dłużej. Jeśli bank odmawia takiego rozwiązania, jedynym wyjściem często pozostaje kredyt konsolidacyjny.

 

Kredyt konsolidacyjny - na czym polega?

Kredyt konsolidacyjny przeznaczony jest dla osób, które są już mocno zadłużone, często mają już kilka zobowiązań w różnych bankach i mają problemy z ich spłatą. Dzięki wzięciu kredytu konsolidacyjnego jeden bank przejmie wszystkie nasze zobowiązania. Bardzo często jest to rozwiązanie korzystne dla nas, gdyż po połączeniu kredytów oprocentowanie jest niższe, niż w przypadku wszystkich zobowiązań osobno. Oznacza to dla nas niższą ratę. Kredytem konsolidacyjnym możemy objąć przeróżne zobowiązania - takie jak kredyt hipoteczny, kredyt na samochód, raty za zakup sprzętu domowego czy limit w karcie kredytowej.

 

Kto może starać się o kredyt konsolidacyjny?

Kredyty konsolidacyjne są udzielane nawet osobom w złej sytuacji finansowej, które mają już wiele zobowiązań. Idąc na wizytę w banku w sprawie kredytu konsolidacyjnego będziemy potrzebowali zaświadczeń o naszych zarobkach, rachunkach, które co miesiąc opłacamy i kredytach, które wzięliśmy (będziemy musieli potwierdzić, ile rat już zapłaciliśmy i ile nam jeszcze zostało, jak bardzo zalegamy ze spłatą).
Pamiętajmy jednak, że chociaż kredyt konsolidacyjny jest produktem dla osób już zadłużonych, nie oznacza to, że każdy go dostanie. Banki raczej nie udzielają kredytów konsolidacyjnych osobom, które zerwały kontakt wcześniej z bankiem i zalegają ze spłatą kilku rat. Z tego powodu, gdy mamy problemy ze spłatą kredytu, najlepiej zgłosić się do banku jak najwcześniej. Przy braniu kredytu konsolidacyjnego często wymagany jest również zastaw - może to być jednak nawet mieszkanie już objęte hipoteką. Warto wspomnieć o tym, że banki niechętnie udzielają kredytów konsolidacyjnych na sumę wyższą niż 80-90 tysięcy złotych.

 

Jakie są zalety kredytu konsolidacyjnego?

Przede wszystkim, często to jedyne rozwiązanie, które może nas uratować w sytuacji podbramkowej. Oprocentowanie nowego kredytu jest często niższe niż suma odsetek, które już spłacamy. Dzięki rozłożeniu kredytu na dłuższy czas, spłacamy niższą ratę, na którą nas stać - dzięki temu możemy uniknąć sytuacji, w której przepada nam nieruchomość objęta hipoteką lub czeka nas egzekucja komornicza.

 

Ile będzie nas kosztować konsolidacja długów?

Pamiętajmy o tym, że konsolidacja kredytów to zawsze pewien dodatkowy koszt - nie możemy mieć złudzeń, że bank zaproponuje takie samo oprocentowanie osobie z wieloma długami i złą historią kredytową, jak komuś kto zawsze wywiązywał się ze swoich zobowiązań rzetelnie. Oprocentowanie kredytu konsolidacyjnego zawsze będzie wyższe niż oprocentowanie zwykłego kredytu hipotecznego - ryzyko banku jest w tym wypadku znacznie większe. Do tego często dochodzi koszt prowizji.

 

Czy to się opłaca?

W przypadku kredytu konsolidacyjnego zyskać możemy jedynie na tym, że rata, którą spłacamy, będzie niższa. Czas spłaty wydłuży się i to sprawi, że suma odsetek, które będziemy musieli zapłacić bankowi, będzie większa, więc łączny koszt kredytu wzrośnie. Z tego powodu powinniśmy traktować kredyt konsolidacyjny jedynie jako wyjście w sytuacji podbramkowej - jeśli tylko możemy, spróbujmy najpierw zacisnąć pasa i postarać się spłacić nasze wierzytelności bez tego.


środa, 26 października 2016

Podstawowy rachunek płatniczy za darmo - co to zmieni?

Unijni eurokraci zajmują się z zapałem poprawianiem poziomu życia ludzi. Jednym z tych pomysłów jest unijna dyrektywa o podstawowym rachunku płatniczym, która właśnie znalazła swoją implementację w formie przyjętej jednogłośnie ustawy. 

Idea polega na tym aby zmusić banki do udostępnienia klientom, którzy nie posiadają innego rachunku, produktu bezpłatnego o ograniczonej funkcjonalności. Zgodnie z ustawą, posiadacz bezpłatnego rachunku podstawowego, będzie mógł wykonywać jedynie podstawowe transakcje, takie jak: wpłata i wypłata, polecenie przelewu czy polecenie zapłaty. W ciągu miesiąca możliwe będzie dokonanie pięciu bezpłatnych poleceń przelewu lub zapłaty (w tym zleceń stałych), a za kolejne trzeba będzie płacić podobnież jak za inne usługi około-kontowe. Co ciekawe także w ramach rachunku podstawowego nie będzie można korzystać z karty kredytowej i innych produktów kredytowych, więc chęć wzięcia kredytu będzie się wiązała z przekształceniem konta i zapewne opłatą.

Oczywiście za dodatkowe usługi (w tym kartę do rachunku) będzie już musiał płacić i tutaj zapewne w ofercie banków pojawią się haczyki i gwiazdki, a karta do takiego rachunku będzie teoretycznie nie droższa niż najczęściej oferowana takiej karty innym klientom (ale jakoś czuję podskórnie, że gdzieś ukryte opłaty się pojawią). Jak to się ma do treści uzasadnienia projektu ustawy: "Projektowane rozwiązania mają na celu zwiększenie wyboru ofert usług płatniczych dostępnych dla konsumentów oraz poprawę jakości i przejrzystości usług świadczonych przez dostawców usług płatniczych, a także zwiększenie mobilności konsumentów oraz wprowadzenie ułatwień w zakresie porównywania opłat i usług w zakresie rachunków płatniczych"? 

Ja mam wątpliwości czy to zadziała. To znaczy wątpię w to, że taka oferta przekona wiele osób do skorzystania z oferty banków (po co w ogóle unijni biurokraci się tym przejmują, jaki mają w tym interes aby nakręcać klientów sektorowi bankowemu)? Wątpię też czy rzeczywiście przyczyni się to do przejrzystości oferty.

Mnie się pomysł wydaje chybiony także z takiego powodu, że dla banków tego typu produkt będzie generował raczej koszty. Koszty, które podobnie jak w przypadku podatku bankowego, zostaną przerzucone na wszystkich pozostałych klientów.  Powiedzmy sobie też szczerze, że segment klientów zainteresowanych podstawowym rachunkiem płatniczym nie jest (w mojej opinii) dla banków szczególnie atrakcyjny biznesowo. Pamiętam akcję darmowych kont w Aliorze, które po zakończeniu "promocji" były przepychane do segmentu płatnego bo ich utrzymanie było kosztowne a zyski z "osadu" na nich znikome. Poza tym jeśli ktoś chciałby mieć rachunek w banku to istnieją jeszcze nadal oferty (fakt, że było ich więcej swego czasu), które umożliwiają zakładanie i prowadzenie bezpłatnego konta (np. Nest Bank). 

Cały czas nadal nie rozumiem także po co na siłę regulować rynek i zmuszać banki do tworzenia nowych produktów zamiast zostawić konkurencji sprawę by załatwiła się sama. Jaki interes biurokraci mają we wpychaniu ludzi do sektora bankowego... 

Ciekaw jestem Waszych opinii i przemyśleń.

Źródła: 

wtorek, 25 października 2016

Czy ty także popełniałeś jako początkujący wszystkie możliwe błędy?

Zapraszam na blog Moja Forsa do lektury wpisu poświęconego błędom popełnianym najczęściej przez początkujących - czy wy też popełnialiście takie? http://www.mojaforsa.pl/2016/10/najczestsze-bedy-poczatkujacych.html

piątek, 21 października 2016

Wpływ wyborów prezydenckich w USA na rynek finansowy (wpis gościnny)

Już 8 listopada Amerykanie podejmą decyzję, mogącą silnie wpłynąć na kreowanie nastrojów panujących na rynku finansowym w najbliższym czasie. Pojawienie się kontrowersyjnego pretendenta do prezydenckiego fotela w postaci Donalda Trumpa wzbudziło niepewności, a te uwidaczniają się również w notowaniu walut. Jak ewentualne zwycięstwo tego kandydata może przełożyć się na nastawienie inwestorów?

 



Walka na słowa

Dwie debaty na linii Clinton-Trump nie zdołały jednoznacznie wskazać zwycięzcy tych starć. Ostanie spotkanie pomiędzy kandydatami zostanie zapamiętane jako pozbawiony zasad moralnych spektakl. Ciężka atmosfera, dziwna mowa ciała oraz wzajemne wytykanie błędów bardziej przypominało przepychankę uliczną niż produktywny dialog, który pomógłby obywatelom w podjęciu decyzji.

Podczas telewizyjnej rozgrywki republikanin formułował wiele zarzutów w kierunku Hillary Clinton, jednak sam też musiał się zmierzyć z oskarżeniami, dotyczącymi przede wszystkim traktowania kobiet i mniejszości narodowych, a każdy taki zarzut wobec Trumpa zmniejsza prawdopodobieństwo wygranej i uspokaja nieco rynkowe nastroje.

Co wygrana Trumpa oznacza dla rynku finansowego?

Forex lubi stabilność, a kandydaturze Donalda Trumpa do stabilności daleko. Pojawienie się kandydata podążającego nieutartymi wcześniej ścieżkami, wskazuje na silną potrzebę zmian w Stanach Zjednoczonych. Z kolei takie zmiany budzą wiele pytań o przyszłość. Trump jest dla Forexu jak nowy front, trudno jednak przewidzieć jaka będzie jego siła, kierunek, a tym bardziej przewidzieć skutki.

Nieprzewidywalność rodzi obawy i to względem kwestii, tak głośno analizowanej w ostatnim czasie przez inwestorów, mianowicie podwyżki stóp procentowych w USA. Podczas pierwszej debaty prezydenckiej Donald Trump przypisał prezes Rezerwy Federalnej Janet Yellen upolitycznienie, co jest sytuacją bezprecedensową w historii wyborów prezydenckich. Zarzut dotyczył utrzymywania niskich stóp procentowych, w celu wspierania koniunktury gospodarczej kraju podczas prezydentury Baracka Obamy. Według niego powstała w ten sposób bańka spekulacyjna, która pęknie wraz z zacieśnieniem polityki monetarnej. Rynek spodziewa się, że taki krok nastąpi jeszcze przed końcem tego roku, jednak już po wyborach prezydenckich.

Skutki zmian w Fed

W związku z powyższym trudno spodziewać się, aby po ewentualnej wygranej Trumpa obecna szefowa Fed zdecydowała się na kontynuowanie swojej pracy do końca kadencji, która wygasa w 2018 roku. Janet Yellen może postanowić odejść jeszcze przed grudniowym posiedzeniem w sprawie stóp procentowych, co zdezorientowałoby rynek. Pojawią się także obawy o zastąpienie jej stanowiska osobą z obozu Trumpa, a to odzwierciedliłoby się przede wszystkim w kursie walut rynków wschodzących. Zatem brak stabilności może się okazać silniejszym czynnikiem ryzyka niż spodziewana podwyżka.

Wahania walut nie są wykluczone również wtedy, gdy zwycięstwo odniesie kandydatka demokratów. Według informacji napływających zza oceanu, znana z gołębiej polityki Lael Brainard, może zostać w takiej sytuacji powołana na stanowisko sekretarza skarbu. Odeszłaby wtedy z Fed największa przeciwniczka zacieśniania polityki monetarnej.

Do wyborów pozostało niewiele czasu. Może podczas ostatniego etapu zmagań pomiędzy kandydatami o fotel prezydencki szala zdoła się przechylić na którąś ze stron. Jest to o tyle istotne, że tylko wyraźny faworyt wyścigu do Białego Domu pozwoli rynkowi Forex na przygotowanie się do nadchodzących zmian.


Artykuł opracowany przy współpracy z Ekantor.pl

środa, 19 października 2016

Od pięciu lat banki centralne próbują wywołać inflację

Pięć lat temu napisałem na tym blogu wpis o bankach centralnych, próbujących kolejnymi falami luzowania ilościowego, wywołać inflację i zdewaluować własne waluty. Od tego czasu w sumie niewiele się zmieniło poza tym, że bilanse banków centralnych rozdęły się do niewyobrażalnych wcześniej rozmiarów, a na świecie nie mamy inflacji tylko ujemne stopy procentowe.

Tamten wpis sprzed lat przypomniał mi się kiedy na blogu Zerohedge trafiłem na wpis właśnie o tym jak to banki centralne teraz bardzo chcą wywołać inflację. Oczywiście, że chcą - inflacja byłaby bardzo na rękę wszystkim: bankom centralnym, politykom, sektorowi finansowemu. Inflacja jest lubiana przez polityków bo podnosi bazę podatkową (od wyższych nominalnie cen pobiera się wyższy VAT) i pozwala spłacać długi mniej wartym pieniądzem. Bank centralny lubi inflację bo wtedy istnieje zapotrzebowanie na fiducjarny pieniądz. Sekto finansowy lubi ją bo pozwala na "normalne" funkcjonowanie kredytów przy dodatnich stopach procentowych. Inflacja jednak ograbia oszczędzających z ich majątku i dlatego nie lubią jej ci, którzy żyją z kapitału. 

Problem w tym, że działania banków centralnych nie przynoszą spodziewanych skutków. Na rynku jest za dużo pieniądza, generalnie system finansowy działa na biegu anormalnym, nigdy w historii nie było takiego zalewu pieniędzy drukowanych przez banki centralne przy jednoczesnym gigantycznym długu państwowym i ujemnych stopach procentowych. Kryzys który nadejdzie będzie kryzysem zaufania a nie płynności.



Tu jeszcze jeden ciekawy artykuł na ten temat https://www.sprottmoney.com/blog/global-debt-grows-central-banks-are-buyer-tim-taschler.html

środa, 12 października 2016

Produkty strukturyzowane - refleksja

Naszła mnie niedawno pewna refleksja na temat tego jak bywają konstruowane różne produkty strukturyzowane. Znacie je na pewno z ofert proponowanych od czasu do czasu w bankach. jest dajmy na to jakaś strukturyzowana lokata, która ma pozwolić zarobić na wzroście kursu jakiegoś towaru i jednocześnie zapewnia 100% ochrony kapitału. Wydawałoby się super propozycja, a jak jest na prawdę?

Wpadła mi ostatnio w ręce karta informacyjna takiego produktu. Z pozoru wyglądało to ciekawie: "partycypacja we wzroście kursu 80%-100%", "ochrona kapitału 100%" itd. Z pozoru ciekawie i sensownie do momentu kiedy nie odszedłem do czytania wzorów i okazało się, że taka lokata to czysta ruletka. 

Analizując głębiej wyszło mi na to, że przez "wzrost kursu" w okresie 36 miesięcy twórcy lokaty rozumieją sumę zmian kursu w 36 "dniach obserwacji". Toż to zasadnicza różnica. Okazuje się bowiem, że nie partycypujemy w ewentualnym trendzie wzrostowym, ale w loterii. Może przecież być tak,że przez 36 miesięcy kurs wzrośnie o 100%, ale w każdym z "dni obserwacji" będzie spadał po 0,5% albo po prostu stał w miejscu. Suma tych pojedynczych, dziennych zmian kursu (które można z powodzeniem uznać za losowe) nijak nie ma się do tego czy suma summarum w ciągu trzech lat kurs wzrósł czy spadł.

Taki produkt ro zakładanie się o losowy szum (bo tym są dzienne zmiany kursu np. jakiegoś towaru) a nie o trend, na co można by mieć nadzieje.

Załóżmy teraz, że przeciętny klient banku nie analizuje tak wnikliwie treści karty informacyjnej. przyjmijmy więc, że da się namówić "doradcy" na taki produkt. Czym to się skończy? Po trzech latach poczuje się oszukany bo z lokaty dostanie z powrotem tyle ile włożył podczas gdy walor bazowy będzie 100% wyżej.

Niestety odnoszę wrażenie, że pod względem zagmatwania konstrukcji produktów strukturyzowanych niewiele się zmieniło w ciągu ostatnich lat. Rzecz w tym, że bank zwykle tak konstruuje ten produkt aby DLA BANKU był on najbardziej dochodowy i najmniej ryzykowny. Korzyści dla potencjalnego klienta są trzeciorzędne. Dodatkowo są one często mocno przekombinowane i trudne do zrozumienia. Dołóżmy do tego agresywny marketing i nawijkę doradcy i mamy komplet potrzebny aby na końcu tego procesu mieć klienta, który co najmniej poczuje się niezadowolony.

A wy macie jakieś doświadczenia z takimi produktami, którymi moglibyście się podzielić? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

poniedziałek, 10 października 2016

Przegląd lokat

Zapraszam do zapoznania się, z przeglądem lokat bankowych w październiku, który przygotowałem na blogu MojaForsa.pl


poniedziałek, 3 października 2016

Inwestowanie w obligacje korporacyjne na rynku Catalyst - przemyślenia i poradnik

Rynek Catalyst, na którym notowane są obligacje korporacyjne obchodził właśnie w piątek siedmiolecie swojego istnienia. Taki moment jest okazją do pewnych przemyśleń i refleksji. Faktem jest, że rynek się rozwinął, ale nie obyło się w tym czasie bez perturbacji. Można było zarobić sensowne pieniądze, ale też i byli tacy, którzy stracili całość środków. Niektórzy jeszcze walczą w sądach. 

 Tak wyglądała strona gpwcatalyst tuż przed uruchomieniem rynku.

Okazuje się, że do funkcjonowania na tym rynku potrzebna jest solidna dawka wiedzy i zdrowego rozsądku - podobnie z resztą jak na pozostałych. Nic nie jest takie proste na jakie wygląda  pozoru, a trzeba się orientować w tym z czym mamy do czynienia. Po początkowej euforii kiedy wielu inwestorom wydawało się, że nie ma nic prostszego niż obligacje, a niektórzy zachęcali do inwestycji w nie pomijając całkowicie ryzyko, przyszła chwila refleksji. Sam niejednokrotnie na łamach tego bloga utyskiwałem na jakość emitentów, przepisów regulujących rynek i nadzór, a także na obyczaje wśród emitentów. Moje doświadczenia z rynkiem Catalyst są "średnie".

Dzięki temu, że miałem do tego typu inwestycji odpowiednie nastawienie to straciłem niewielki ułamek portfela. Dzięki wiedzy i krytycznemu spojrzeniu na rynek w porę uciekłem z Ganta mimo, że naganiacze próbowali mi wcisnąć jeszcze jedną emisję. Poza tym doświadczyłem tego jak wygląda regulacja rynku i dochodzenie swoich praw. Przykładowo sprawa Rodanu w prokuraturze nie posunęła się od półtora roku do przodu bo cały czas biegły sporządza opinię czy rzeczywiście zarząd dopuścił się wyprowadzania majątku ze spółki? Albo, że w Budostalu upadłość idzie już chyba czwarty rok i nie widać jakiegokolwiek rozstrzygnięcia - i nie chodzi o odzyskanie kasy, ale o to, żeby te przeklęte obligacje przestały się wyświetlać w rachunku w DM. 

Takich spraw jest mnóstwo i inwestorzy są po fakcie pozostawieni sami sobie, a instrumenty prawne i szybkość polskich sądów im nie pomaga w żaden sposób. Wręcz odnoszę wrażenie, że oszuści są na uprzywilejowanej pozycji, zawsze krok do przodu. Rynek Catalyst ma swoje jasne strony i zalety, ale i niestety swoje wady takie jak brak płynności niektórych papierów, niedostatki regulacji, słabości naszego polskiego prawa. Dosyć dobrym komentarzem jest tu artykuł na portalu dyskusja.biz "7 urodziny Catalyst, ale co dalej?" - dość trafne spostrzeżenia zbieżne z moimi.
 
Rzecz w tym, że są ludzie i strony, które reklamują obligacje korporacyjne jako cudowne remedium na obecne czasy niskich stóp przy całkowitym pominięciu ryzyka i tu jest problem bo ludzie którzy nie znają ryzyk i potencjalnych min to nie mają kompletnie wiedzy w co się pakują i czym ryzykują.
 
Nadzór i media też nie specjalnie temat naświetlają, wręcz przedstawiają go w lepszym świetle niż jest w rzeczywistości. Dobre firmy owszem i są, ale mało, a poważnych ratingów na rynku nikt nie robi, spółki się nie wywiązują z obowiązków informacyjnych, ordynarnie nie spłacają i nikt nic im nie robi.

W tym kontekście z bardzo cenną inicjatywą wyszli Remigiusz Iwan z bloga Rynek Obligacji i Emil Szweda z portalu Obligacje.pl, którzy przygotowali w formie ebooka poradnik pt. “Jak zacząć inwestować w obligacje korporacyjne”. Miałem okazję mieć pewien wkład w jego powstanie gdyż dane mi było recenzować pewne jego fragmenty na etapie przygotowania. Uważam, że jest to ważne aby przed przystąpieniem do inwestycji na danym rynku mieć wiedzę z zakresu przedmiotu inwestycji - jest zatem okazja w dość przystępnej formie tę podstawową wiedzę posiąść.

W toku dyskusji nad przygotowaniem tej publikacji zwracałem jednak uwagę, że trochę może zabrakło wyartykułowania takiej myśli aby nie być byt chciwym bo połaszenie się na wysokie odsetki czasem przyćmiewa zdroworozsądkową analizę ryzyka i odwraca uwagę od rzetelnej oceny emitenta. Może jest to efektem osobistych doświadczeń bo sam sparzyłem się na kilku emitentach i moje obserwacje co do działań niektórych nie są zbyt pozytywne. Ja mam takie poczucie, że nigdy nie dosyć ostrzegania i uświadamiania ryzyka w danym typie inwestycji bo to prowadzi do bardziej świadomych decyzji.

Niemniej jednak uważam i popieram takie inicjatywy. Jak ja zaczynałem to trudno mi było znaleźć źródło wiedzy, które powalałoby zrobić pierwszy krok i zrozumieć z czym to się je. Dlatego polecam lekturę poradnika i również zapraszam w komentarzach do dyskusji i dzielenia się doświadczeniami z inwestycji na rynku Catalyst.
http://www.rynekobligacji.com/jak-zaczac-inwestowac-w-obligacje-korporacyjne/

-->