Od jakiegoś czasu mówi się, że europejski system bankowy stanowi w światowej gospodarce słabe ogniwo. Wygląda na to, że podczas gdy po kryzysie 2008 roku banki amerykańskie (przy wydatnym wsparciu amerykańskiego podatnika) pozbierały się mniej więcej, to w Europie nadal system bankowy jest w kłopotach. Jest to po trosze wynikiem funkcjonującego w Europie systemu walutowego, postawy ECB i Komisji Europejskiej. Szczególnie ta ostatnia nie chce pozwalać na bezpośrednie wspieranie przez państwa członkowskie banków. Kończy się na tym, że nie bardzo wiadomo kto ma te banki wspierać w razie problemów.
Aktualnie jesteśmy świadkami takiej właśnie sytuacji we Włoszech, gdzie od jakiegoś czasu ECB, rząd włoski i Komisja Europejska bawią się w grę na przeciąganie status quo. Problem jednak opiera się także o system polityczny,który w Europie zaczyna trzeszczeć, a we Włoszech szczególnie. Dało się to zaobserwować już w lipcu, teraz zbliżamy się do kolejnego momentu, w którym ryzyko polityczne może przełożyć się na gospodarkę.
W niedzielę we Włoszech odbędzie się referendum na temat serii reform konstytucyjnych, które miałyby pomóc w skutecznym rządzeniu państwem. System polityczny Włoch jest anegdotyczny. Dla nakreślenia tła - od końca wojny naliczyłem we Włoszech 41 premierów i 63 rządy.
Premier Włoch Mateo Renzi
Tak więc ma być referendum o rządzeniu państwem, co samo w sobie nie byłoby złe gdyby nie tendencje, które zarysowują się ostatnio w Europie i na świecie (Brexit, Trump) aby "dać establishmentowi w twarz". Jeżeli Włosi zagłosują na "nie" to rząd Mateo Renzi'ego zapewne poda się do dymisji (co zapowiedział) i tu dochodzimy do spraw ekonomicznych.
Po upadku rządu do władzy zapewne dorwą się populiści (jak populiści rozmontowują gospodarkę widać na naszym podwórku), którzy nie wykluczone, że zaczną produkować hasła anty UE (na co rynki zareagują panicznie) czy sterować w kierunku wyjścia ze strefy euro (na co też rynki zareagują panicznie). Sytuacji nie poprawia fakt, że włoski sektor bankowy siedzi na górze złych długów. Banki włoskie zaś finansowały się w bankach francuskich i niemieckich, więc te nerwowo zerkają teraz w stronę Włoch.
Renzi chciał sprawy posprzątać i do tego potrzebna mu jest reforma konstytucyjna, ale jeśli referendum upadnie to szanse na poukładanie spraw problematycznych dla włoskiego sektora bankowego będą znikome. Nie wykluczone, że Włochy zaczną dryfować w kierunku katastrofy stylu greckiego, co zważywszy na całkiem sporą jednak wielkość włoskiej gospodarki w Europie (zawsze mnie fascynowało jak tak zwariowany i nieogarnięty naród ma tak dużą procentowo gospodarkę na tle reszty EU) może być nieprzyjemne w skutkach (na pewno nerwowe).
Pozostaje wierzyć, że rynki już uwzględniły głos na "nie" w swoich wycenach.