Natknąłem się ostatnio na i interesujący artykuł w Money Week, w którym autor wskazuje na ryzyka inwestowania w tzw. spółki technologiczne ("high-tech stocks" - przykładowo Google, Facebook, Apple, Tesla, Uber), wypływające z domeny politycznej. Rzecz w tym, że bardzo mocno model biznesowy niejednej z tych spółek jest podatny na zakłócenia związane z potencjalnie niekorzystnymi dla nich regulacjami. Weźmy przykład Ubera, którego ścigają po sądach już w całej Europie, czy Google albo Facebooka non stop nękanych zarzutami o naruszanie prywatności użytkowników.
Rzecz w tym (i tu dokładam cegiełkę od siebie), że generalnie mamy te akcje mocno przewartościowane. Goldman przykładowo wskazuje, że akcje Tesli powinny kosztować o połowę taniej. Reszta tych spółek technologicznych moim zdaniem tez jest napompowana. Mamy czasy taniego pieniądza, który wpłynąwszy na giełdę podbił kursy. Jeśli teraz weźmiemy ryzyka polityczne w tej czy w innej dziedzinie (Uber przykładem) to okazuje się, że wiele z tych biznesów jest znacznie mniej atrakcyjnych. Nie chcę pisać, że runą one za tą czy inną decyzją polityczną. Chodzi mi o to, że np. sprzedaż samochodów elektrycznych na tym etapie rozwoju rynku opiera się na subsydiach i tak jeszcze jakiś czas będzie. Jest to mocno polityczna sprawa mająca wpływ na kursy akcji spółek.
Zobaczcie co stało się z rynkiem certyfikatów energetycznych i biznesem farm wiatrowych po zmianach regulacji prawnych przez nową ekipę rządzącą.
Obawiam się, że ryzyko polityczne jest dosyć mocno niedoszacowywane w wycenach akcji spółek nowych technologii. Wydaje mi się, że jest tak generalnie nie tylko na giełdzie amerykańskiej, ale jest to ogólne podejście do tego sektora, gdzie wycena raczej antycypuje przyszły sukces w optymistycznym wariancie realizacji scenariusza niż uwzględnia potencjalne problemy.
Rzecz w tym, że rozwój biznesu często wyprzedza prawo. Spójrzcie na bitcoina. Rozwój kryptowalut i całego segmentu przedsięwzięć biznesowych wokół tej technologii wyprzedza regulacje prawne. Oznacza to ni mniej ni więcej, że jets podatny na znacznie większe ryzyko polityczno/prawne niż inne "bardziej ustabilizowane" segmenty gospodarki. Co gorsza - politycy nie rozumieją nowych technologii, a możliwości skomplikowania rodzącego się biznesu, czy też wręcz utrącenia go są bardzo duże.
1 komentarz :
Politycy na koniec dnia są jednak o tyle rozsądni, że wiedzą że zależą od głosów ludzi. Jeśli jakaś decyzja, niezależnie od tego czy jest rozsądna, czy nie ma poparcie odpowiednio dużej grupy ludzi (przy względnej neutralności pozostałych) to takie regulacje wdrożą. Dlatego, z takiej perspektywy wywrócenie do góry nogami biznesu OZE miało sens - poparcie wszystkich zainteresowanych wydobyciem i spalaniem węgla vs interesy zarabiających na farmach. I jednocześnie wywrócenie do góry noga Googla albo FB nie miałoby sensu, bo taki taki polityk już nigdy by nie został wybrany - po prostu naruszyliby interesy swoich wyborców. Ludzie nie są racjonalni, ale umieją pilnować swoich interesów.
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.