Mamy (tak głosi oficjalna narracja) głód na rynku mieszkaniowym. Nie wiem do końca czym miałby się on przejawiać bo w sumie dosyć niewielu bezdomnych jest realnie jeśli policzyć względem populacji całego kraju. Może rzeczywiście należałoby powiedzieć, że mamy na rynku mieszkaniowym głód dostępności tanich mieszkań o przystępnym komforcie. To pewnie bliższe prawdy określenie stanu faktycznego.
W takiej sytuacji rynkowej, państwo (sterowane rękami polityków) decyduje się wspierać lub regulować te czy inne działalności związane z rynkiem mieszkań. W ramach tych regulacji ustanawia prawo, które ogranicza właścicieli w możliwości wyrzucenia niepłacących czynszu (ustawa o ochronie lokatorów), wprowadza dopłaty do zakupu mieszkań, czy też jak słyszałem planuje narzucić na deweloperów ograniczenie minimalnej powierzchni nowo budowanych mieszkań.
Zastanawiam się, czy politycy zdają sobie sprawę, czemu te wszystkie uchwalane przepisy mają służyć, bo na pewno nie zwiększają dostępności mieszkań (tak jak by chciano) ani nie obniżają ich cen (czy też cen najmu). Prowadzą jedynie do tego, że wynajmujący wyżej kalkulują ryzyko (wyższa cena najmu), deweloperzy podnoszą cenę (aby zdyskontować napływ środków z programów rządowych), a w przyszłości będą musieli budować mieszkania o wyższej powierzchni (na które nie każdego będzie stać).
Nikt, na prawdę nikt nie podnosi przy tym, że przecież gdyby wolny rynek regulował rynek mieszkań to ceny najmu by spadły bo byłoby więcej chętnych inwestorów aby budować małe mieszkania na wynajem. Więcej osób mogłoby pozwolić sobie na zakup, a ci którzy nie byliby w stanie kupić wynajmowaliby tak jak to się dzieje na świecie. Mniej regulacji prowadziłoby bowiem do tego, że w każdym segmencie cenowym byłaby większa dostępność różnego rodzaju lokali na różnych poziomach cenowych.
Rzecz na dodatek w tym, że nie są to pomysły wyssane z palca, ale dowiedzione na podstawie badań empirycznych (por. Thomas Sowell) prawidłowości. badania dowiodły, że w tych jurysdykcjach gdzie przepisy ograniczające rynek mieszkaniowy (względem nowego budownictwa i względem rynku najmu) są mniejsze, dostępność mieszkań jest większa, a ich średnia cena (nabycia czy najmu) mniejsza. Niestety w mentalności polityków jest przeświadczenie, że są oni mądrzejsi od społeczeństwa i rynku, przez co lepiej uregulują to co doskonale jest w stanie wyregulować się samo, za pomocą mechanizmu rynkowego ustalania cen.
4 komentarze :
Wydaje mi się, że politycy w ogóle nie zastanawiają się nad tym, jak coś działa w rzeczywistości. Oni chyba w ogóle mają niezbyt duży kontakt z rzeczywistością. :D
Kompletnie sie nie zgadzam z wpisem autora.
Dzieki regulacjom na rynku nieruchomosci polskie nieruchomosci sa duzo przyjazniejsze do zycia niz te w UK. Jesli ktos mieszkal w UK na pewno potwierdzi, ze tamtejsze domki sa smiesznie male, korytarze wazkie tak ze nie da sie minac, schody malutkie tak, ze budza obawy o bezpieczesntwo, a pokoje jedynie na tyle duze by lozko i szafka sie zmiescily. Nie mowiac ze dla nich 'Huge Garden' to taki co ma 100 m2.
Podaz musi spotkac pobyt. Jesli regulacje wymagaja wiekszych domow i lepszych standardow to nie znaczy, ze ludzi nie bedzie stac. To presja na obnizenie cen. Developerzy nie kupia dzialek po zawyzonych cenach bo beda wiedzieli, ze nie sprzedadza tych mieszkan. Wlasciciele dzialek beda musieli sie zgodzic na nizsza cene a developerzy obciac marze by ceny spotkaly odbiorcow.
W Twoim przypadku, developerzy beda budowali coraz skrajnie mniej przyjazne mieszkania tak jak w Hong Kongu i podwyzszali marze, bo beda wiedzieli ze i ludzie i tak sie zgodza bo ich na to stac. Zyskaja tlyko wlasciciele gruntow i firmy developerskie.
Na tym polega cala zasada samo regulowania sie rynku.
Nie wierze w idealnosc wolnego rynku. Blednie on zaklada racjonalnosc podejmowania decyzji, nie uwzglednia ludzkiego lenistwa i zmow cenowych miedzy developerami.
Błędnie zakładasz, że regulacje doprowadzą do obniżenia cen. Regulacje doprowadzają do zmniejszenia się dostępności danego dobra. Więc owszem będą budowane mieszkania, ale będzie ich mniej, więc z konieczności ceny nie będą tak przystępne niż gdyby ich liczba na rynku (choć mniejszych) była większa.
Owszem niektóre mieszkania będą mniej przyjazne, ale za to dostępne dla tych, których nie stać byłoby na większe. Każdy kto zna rynek w UK wie, że jest na nim dostępne całe spektrum różnych nieruchomości w różnych cenach, natomiast na ile jest on regulowany nie wiem.
Widzę, że artykuł wzbudza emocje. Mnie bardzo zainteresował i chętnie przeczytałbym kolejny artykuł o podobnej tematyce.
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.