wtorek, 30 stycznia 2018

Robert Gwiazdowski - "Równość i (nie)sprawiedliwość. Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?" - recenzja

Przeczytałem kolejną książkę. Tym razem poświęconą tematowi równości i sprawiedliwości społecznej, na którym wypłynęła ostatnimi czasy figura niejakiego pana Piketty z jego książką "Kapitał w XXI wieku". Autorów rozbijających w proch głupoty wypisywane przez Piketty'ego jest na świecie wielu. Dość wspomnieć, nawet w kręgach lewicowych sam Varoufakis zrównał go z ziemią.Temat sprawiedliwości społecznej poruszał ten Yaron Brook, którego przywoływałem na blogu.

Nie o nich jednak chciałem pisać, ale o kolejnej książce, którą przeczytałem. tym razem jest to książka Roberta Gwiazdowskiego, poświęcona właśnie ideom przywołanym przez pana Piketty. Książka nosi tytuł "Równość i (nie)sprawiedliwość. Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?" i niestety nie odpowiada na postawione w tytule pytanie o stan psychofizyczny autora "Kapitału w XXI wieku". Nie oczekiwałem jednak takiej odpowiedzi bo nie miała to być biografia Piketty'ego, ale książka o tym czy faktycznie ma sens to co on napisał.


Autor dosyć sprawnie, krok po kroku, rozmontowuje argumentację dotycząca nierówności społecznych do której odwołuje się wielu socjalistów. W pierwszej kolejności wskazuje, że Piketty i jemu podobni ignorują naturalne przyczyny powstawania nierówności )geograficzne, genetyczne, intelektualne, etc). Socjaliści mają tendencję do uważania nierówności za złe same w sobie nie zastanawiając się, skąd się biorą. Tymczasem w wielu przypadkach nierówności są elementem naturalnego stanu rzeczy, zawsze były i będą. Tymczasem próba wyrównywania ich bez zrozumienia ich istoty skutkuje utopią. Kończy się tym, czym był komunizm, tryumfem ideologii nad faktami. 

Gwiazdowski zręcznie przytacza zaś fakty rozbijające argumentację Piketty'ego. Wychodząc od wykazania, że równość powinna być rozumiana wyłącznie w sensie formalnoprawnym, a nie w sensie majątkowym. Tylko równość rozumiana jako równe traktowanie przez prawo i instytucje, tworzenie równych szans - to tylko jest równość, która ma sens. Próby wyrównywania nierówności majątkowych zawsze będą wiązały się z przymusem, a aparat przymusu to zawsze tworzenie większych nierówności. "Egalitaryzm jest możliwy do osiągnięcia tylko poprzez naruszenie praw natury, wolności i zasady równości wobec prawa. Skoro bowiem istnieją naturalne różnice między ludźmi, to można je zniwelować tylko poprzez nierówne ich traktowanie."

Porażające jest to, że ta prosta i oczywista prawda nie dociera do większości ludzi, którymi raczej rządzi zawiść niż logika. Nadal politycy (i nie tylko) próbują udowadniać tezę o "sprawiedliwości" progresywnego systemu podatków, zapominając, że na logikę nie ma on "sprawiedliwego" uzasadnienia. Gwiazdowski badzo dokładnie to wykazuje w wielu miejscach książki.

Zwraca uwagę, że na przestrzeni dziejów zawsze występował pewien stosunek bogatych do biednych i to na poziomie jednostek jak i całych narodów. Wynika to choćby z tego, że przyroda nie obdzieliła po równo wszystkich miejsc na ziemi i wiele niestety zależy od miejsca urodzenia. Natura  samej istocie nie jest sprawiedliwa, nie daje wszystkim po równo. Co ciekawe jednak nierówności globalne się zmniejszają. Dzięki eksportowi kapitałów z krajów bogatych do biednych, te drugie doganiają pod względem stopy życia te pierwsze. Socjaliści chcieliby jednak zahamowania tego przepływu tak by kierować kapitał bogatych tam gdzie oni by chcieli a nie tam gdzie miałoby to najbardziej rozsądne ekonomicznie uzasadnienie.

Śmiałe zdanie pada w pewnym miejscu "socjaliści to ludzie, którym się nie powiodło". Ja się z tym zgadzam. Jest coś neurotycznego w tym, że chcąc równać wszystkich będziemy jednych traktować lepiej a drugich gorzej. Jest też coś z grzechu pychy w wierze, że ma się monopol na decydowanie co jest sprawiedliwe a co nie.

Gwiazdowski w dosyć zręczny sposób rozprawia się z kolejnymi "mitami Piketty'ego", czy to chodzi o akumulację bogactwa (np. z wiekiem się ono kumuluje u każdego), czy też wykazując, że 25 lat temu niewielu dzisiejszych najbogatszych należało do najbogatszych. Fortuny nie są więc, jak chciałby to uzasadnić Piketty wynikiem dziedziczenia (do którego z resztą nic nikomu), ale szczęścia, trafnych decyzji czy talentu. Wskazuje też, że to władza jest często powodem powstawania nierówności i aparat państwowy odgrywa w tym niebagatelną rolę. "Największa nierówność polega bowiem na tym, że jedni posiadają władzę, a inni jej podlegają!"

Autor  wytyka też Piketty'emu elementarne błędy takie jak mylenie "oszczęsności" z rynkową wyceną majątku. Wykazuje przy tym dobitnie na przykładach absurdalność pomysłu opodatkowania majątku czy niezrozumienie pewnych problemów przez (nazwijmy ich) "zwolenników równości". Gwiazdowski wskazuje, że nie da się stworzyć teorii podziału uwzględniającej wszystkie czynniki i zmienne.

Bardzo dużą część tej książki poświęcona była kontrargumentom przeciw progresji podatkowej. Na moje oko trochę zbyt duża i szczerze mówiąc momentami mi się dłużyła. Fakt faktem argumenty są celne i jest ich wiele. Problem został potraktowany zdecydowanie wieloaspektowo. Gwiazdowski wykazuje na wielu przykładach jak to system podatku progresywnego jest de facto niesprawiedliwy, zniechęca do większego zaangażowania i de facto kara za większą produktywność i staranność.

Progresja podatkowa służy jednak wzbudzaniu przez polityków emocji i wygrywaniu wyborów, a nie rzeczywistemu niwelowaniu różnic. Ze szkodą dla społeczeństwa rzecz jasna.

Na koniec Gwiazdowski wytyka apologetom równości (takim jak Piketty), że sami są elementem tej nierówności, którą, jak twierdzą, zwalczają. Podaje wiele przykkładów publicznych wypowiedzi różnych polityków czy biznesmentów, które były raczej wyrazem hipokryzji niż autentycznym opowiedzeniem się (swoimi pieniędzmi) za egaliarystycznymi ideałami.

Książkę tę czytało mi się nieźle. Zabrakło mi w niej jednak szerszego podsumowania, jakiejś celnej konkluzji, zamykającego wszystko rozdziału, który by ten wywód ładnie zamknął. Polecam jej lekturę wszystkim, którzy rozważają kwestie równości ekonomicznej w swoich myślach a chcieliby usłyszeć logiczną i rzeczową argumentacją dlaczego twórca "Kapitału w XXI wieku" się głęboko myli.

Równość i (nie)sprawiedliwość. Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?
Książka o nierównościach i błędzie idei egalitaryzmu ekonomicznego.
Wydawca: Fijorr publishing
Data wydania: 2016
ISBN: 9788364599378
Równość i (nie)sprawiedliwość. Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?
Robert Gwiazdowski - "Równość i (nie)sprawiedliwość. Dlaczego Piketty nie lubi bogatych?" - recenzja
Książkę tę czytało mi się nieźle. Zabrakło mi w niej jednak szerszego podsumowania, jakiejś celnej konkluzji, zamykającego wszystko rozdziału, który by ten wywód ładnie zamknął. Polecam jej lekturę wszystkim, którzy rozważają kwestie równości ekonomicznej w swoich myślach a chcieliby usłyszeć logiczną i rzeczową argumentacją dlaczego twórca "Kapitału w XXI wieku" się głęboko myli.
Date published: 12/01/2018
4

1 komentarz :

Jolka pisze...

próbowałam kiedyś czytać tego Piketty zwabiony zachwytami naszej krajowej lewicy. Nie dałam rady i po kilku stronach przerwałam lekturę, według mnie szkoda oczu.

Prześlij komentarz

Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.

-->