Ze złotem zawsze wiązało się wiele tajemnic i zagadek. Jest mnóstwo historii, które tylko czekają aby je odkryć i opisać. Cóż, żółty metal od zawsze przyciągał wszelkiej maści szalbierzy, bandytów, chciwców, zbrodniarzy, czy tyranów...
Złoto indyjskich świątyń
Niektórzy uważają, że podziemia niektórych indyjskich świątyń wypełnione
są kilku tysiącami ton złota, gromadzonego od setek lat i pieczołowicie
strzeżonego jako złoto należące do czczonych tam bóstw. Ciekawostka - podobno nawet indyjskie
prawo sprzyja temu, jako że bóstwa mogą tam posiadać rzeczy pod
warunkiem, że reprezentuje je oficjalny strażnik świątyni. Bywa i tak, że w Indiach toczą się przepychanki prawne o to kto miałby być strażnikiem danej
świątyni. Oczywiście obecni „strażnicy” twierdzą, że w piwnicach
żadnego złota nie ma, ale nie są zbyt chętni aby pozwolić komukolwiek przeszukać dokładnie podziemia świątyń. Podejście do religijności w Indiach powoduje, że takie poszukiwania
byłyby uznane za świętokradztwo. Lepiej być zatem strażnikiem skarbu,
który nie wiadomo czy istnieje, niż poszukać go i przekonać się jak jest
faktycznie.
Są i tacy, którzy twierdzą, że "strażnicy" czerpią z tego procederu (i ze skarbca) wymierne korzyści.
Czasem zdarza się jednak taki skarbiec otworzyć - oto w 2011 roku po procesie, który wytoczono aby objąć ochroną przed
wandalami i rabusiami świątynię Sri Padmanabhaswamy w Travancore w
Indiach dokonano inspekcji znajdujących się w jej podziemiach nie były otwieranych od ponad stu lat piwnic.
Znaleziono przedmioty wykonane ze złota wartości prawdopodobnie wielu milionów
dolarów złoty tron, złote parasolki i
naczynia, tysiące złotych
monet ważących około 800 kilogramów, złote korony, obrączki,
kamienie szlachetne takie jak rubiny, szmaragdy i diamenty, czy też szczerozłoty posąg
bóstwa ważący 30 kilogramów – wszystko warte (podobno) około dwudziestu miliardów(!)
dolarów. Nie wiadomo przy tym, czy rzeczywiście skarbiec rzeczywiście
nie był otwierany od stu lat, czy też któryś z poprzednich strażników
świątynie uszczknął sobie co nieco z tego bogactwa.
Kto wie ile jeszcze takich skarbców znajduje się w podziemiach indyjskich świątyń?
Skarbiec Fort Knox
Jeżeli już przy jesteśmy przy skarbcach to jednym z ciekawszych i wzbudzających wiele kontrowersji jest tzw. Fort Knox. Właściwa nazwa to jest "United States Bullion Depository", które znajduje się na terenie amerykańskiej bazy wojskowej w Fort Knox w Kentucky.
Geneza powstania tego skarbca sięga 1933 roku, kiedy prezydent F.D. Roosevelt podpisał rozporządzenie wykonawcze 6102, które łącznie z uchwalonymi później przepisami zmuszało obywateli i instytucje w USA do oddania rządowi posiadanego złota. Pojawiła się więc konieczność stworzenia miejsca, w którym można byłoby składować powstałe rezerwy kruszcu.Na lokalizację wybrano bazę wojskową Fort Knox.
W 1936 roku rozpoczęły się prace budowlane – skarbiec był gotowy w grudniu tego samego roku. Powstała
kwadratowa granitowa budowla, z niewielkimi okienkami, okratowanymi
kutym żelazem. Osłonięte pancernymi szybami okienka są zaciemnione w ten
sposób, że można przez nie jedynie wyjrzeć na zewnątrz, ale z zewnątrz
nie widać co jest w środku. Na czterech rogach budynku znajdują się,
przypominające wieżyczki, ufortyfikowane posterunki uzbrojonych
strażników. Budynek otoczony jest trzema rzędami ogrodzenia, z których dwa są pod napięciem i wyposażony w systemy zabezpieczeń elektronicznych. Dodatkowo bezpieczeństwo zapewnia stacjonujące w bazie wojskowej trzydzieści tysięcy żołnierzy.
Wykonany z granitu budynek może podobno przetrzymać wybuch bomby atomowej. W jego podziemiach znajduje się skarbiec, do którego wchodzi się przez ważące 22 tony, grube na pół metra stalowe drzwi. Wewnątrz skarbca znajduje się 28 zamkniętych i zaplombowanych pomieszczeń, w których aktualnie znajduje się podobno 4,5 tyś ton złota.
Rzecz w tym, że nie ustają kontrowersje czy złoto faktycznie się tam znajduje. Departament Skarbu i US
Mint na wszystkie prośby o dostęp do skarbca lub informacje o zawartości, odpowiadają jednakowo –
dostęp jest niemożliwy. Jedyny audyt w tej
instytucji odbył się z polecenia prezydenta Eisenhowera w 1952 roku i od
tego czasu nikt zawartości skarbca oficjalnie nie sprawdzał. Tylko raz w
1974 roku otwarto skarbiec dla audytorów z General Accounting Office i
Departamentu Skarbu oraz dziennikarzy. Od tego czasu skarbiec był
dostępny jedynie dla autoryzowanych pracowników US Mint. Nie ma się
zatem czemu dziwić kiedy słyszy się teorie spiskowe, jakoby Departament Skarbu w tajemnicy przez
lata wywoził złoto z Fort Knox i sprzedawał je na wolnym rynku aby
umocnić dolara.
Zwróćmy przy tym uwagę na pewien ciekawy fakt. Otóż złoto w Fort Knox nie jest (jeśli jest) własnością Banku Rezerw Federalnych, ale Departamentu Skarbu. Jeżeli dobrze poszukamy, to na stronach internetowych Rezerwy Federalnej
znajdziemy informację, że faktycznie żadnego złota ona nie posiada. Kiedy w 1933-1934 roku, dekretem F.D. Roosevelta numer 6102 obywatele i instytucje w
USA miały odsprzedać swoje złoto do Departamentu Skarbu, złoto musiała oddać także Rezerwa Federalna. W zamian otrzymała
wycenione po 35 dolarów za uncję certyfikaty, wydane przez Departament
Skarbu USA, papiery wartościowe będące „tak dobre jak złoto”.
Kiedy zajrzymy w bilans FEDu. Znajdziemy tam pozycję „Gold stock”, jeśli podzielimy tę kwotę, przez wagę złota, dostaniemy
cenę 42,2 dolary za uncję. To co raportowane jest jako „Gold Stock”, jest w istocie kwitem depozytowym wydanym przez Departament Skarbu. Od 1973 roku, kiedy zniesiono
zagraniczną wymienialność dolara na złoto, certyfikaty te wyceniane są w
księgach FEDu właśnie po 42,2 dolary za uncję.
Skarbiec w One Chase Manhattan Plaza
Kolejne ciekawe miejsce związane ze składowaniem złota to budynek One Chase Manhattan Plaza, do niedawna siedziba banku JP Morgan Chase. Skarbiec pięć poziomów pod powierzchnią gruntu, ma rozmiary boiska do footballu i osadzony jest bezpośrednio
na granitowej skale. Betonowe ściany zakotwiczono za
pomocą stalowych prętów w litej skale.
Dokładnie na przeciwko wznosi się budynek Feredal Reserve Bank of New York, także wyposażony w podziemny skarbiec, w którym znajduje się około osiem tysięcy ton złota.
Istnieje plotka, która głosi, że te dwa budynki stojące naprzeciwko
siebie, są połączone podziemnym tunelem służącym do przewozu złota pomiędzy oboma
skarbcami. Oficjalnie, temat tego co znajduje się pod poziomem jezdni Liberty
Street, jest ściśle strzeżoną tajemnicą. W
dokumentach przesłanych przez Chicago Mercantile Exchange do
amerykańskiej komisji papierów wartościowych i giełd, informacje na
temat skarbca pod budynkiem 1 Chase Manhattan Plaza zostały utajnione,
powołując się na kwestie bezpieczeństwa narodowego USA… Istnieja jednak świadkowie, którzy twierdzą, że widzieli na własne oczy tunel, którym z powodzeniem mógłby jechać czołg.
Po krachu w 2008 roku budynek został wystawiony na sprzedaż. W 2013 za 725 milionów dolarów budynek kupiła chińska firma Fosun International Limited. Zapłaciła sporo jak na 60 piętrowy wieżowiec.
Kantowanie na złocie
Skoro już jesteśmy przy złocie zgromadzonych w piwnicach Nowego Jorku, to warto przywołać inną ciekawostkę. Oto, jednym z największych depozytariuszy składujących swoje złoto w Nowym Jorku jest Bundesbank. Posiada on jedne z największych rezerw złota na świecie,
liczące łącznie 3384 tony. ponieważ jednak w czasie Zimnej Wojny Niemcy były dość blisko "linii frontu" Alianci wyperswadowali im, że najbezpieczniej będzie im przechowywać
złoto w skarbcach Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Do niedawna 60% rezerw złota Bundesbanku było przechowywane właśnie w tych krajach. Niemcy w 2013 roku postanowili jednak ściągnąć depozyt złota do kraju. Okazało się jednak, że nieściągnięcie złota ze skarbców zagranicznych nie jest wcale takie proste i szybkie. Najbardziej z wydaniem depozytów ociągały się Stany Zjednoczone, co stało się paliwem dla wielu spiskowych teorii poddających w wątpliwość czy aby niemieckie złoto w USA faktycznie istnieje.
Teoria o tym, że Bank of England i FED
mają coś za uszami znajduje swoje oparcie w dokumentach,
którym czasem udaje się ujrzeć światło dzienne. Otóż w archiwach Banku Anglii można znaleźć notatkę z 31 maja 1968 roku,
zatytułowaną "Gold and foreign exchange office file: Federal Reserve
Bank Of New York (FRBNY) miscellaneous”. Powstała ona jeszcze przed
zawieszeniem zagranicznej wymienialności dolara na złoto w latach
siedemdziesiątych. Treść notatki sugeruje, że niemieckie złoto przywiezione do bank of England z USA, było
tak kiepskiej jakości, że zwróciło to uwagę firm zajmujących się
przetopem złota, do których trafiły felerne sztaby. 172
sztaby były tak dalece zanieczyszczone domieszkami, że nie spełniały wymogów standardu „good delivery”. Bank of England wielokrotnie stwierdzał, że należące do Bundesbanku sztaby certyfikowane
przez Amerykanów jako „good delivery” nie nie spełniały standardów (co
przekładało się na niższą ilość kruszcu w sztabach). Finalnie sprawę zamieciono pod dywan. Bank of England miał jakoby umówić się z Federal Reserve Bank Of New York na rozliczenie w gotówce nie mówiąc nic Bundesbankowi.
Pojawia się zatem pytanie, czy to, że zwrot depozytu złota z USA do Niemiec tak się wlókł nie wynikało z tego, że istniały wątpliwości co do jakości sztab i zawartości kruszcu w złocie przechowywanym w Nowym Jorku?
Złoto ze stalową wkładką
A może ktoś liczył na to, że Bundesbank nie zauważy zaniżonej zawartości kruszcu, podobnie jak Bank Etiopii dal się oszukać sfałszowanymi sztabami ze stalowym rdzeniem?
Afera wyszła na jaw kiedy Bank Etiopii postanowił, na przełomie 2007 i 2008 roku, sprzedać część posiadanego przez siebie zasobu złota. Kupca znaleziono w RPA. Niestety złoto zostało odesłane z reklamacją. Okazało się, że przesłane sztaby były w istocie ze stali, tylko platerowanej złotem. Sprawdzono kolejne partie złota znajdującego się w skarbcu i okazało się, że także złoto, które kilka lat temu przejęto od
przemytników szmuglujących je do Dżibuti, było fałszowane. Początkowo
sądzono, że fałszowanego złota było jedynie około 90 kilogramów. Kiedy jednak zaczęto skrupulatnie sprawdzać dokumenty i zawartość sejfów, okazało
się, że Bank Centralny został oszukany na co najmniej 529kg
„złota” z czego tylko 30kg było rzeczywistym kruszcem.
A może z wolframem?
Jeżeli tego jest mało, to warto przytoczyć jeszcze jedną niesamowitą historię fałszerstwa złota, z USA w cieniu.
Od pewnego czasu na rynku pojawiały się doniesienia o fałszowaniu
sztabek złota i nawet monet za pomocą wolframowych prętów (lub krążków)
umieszczonych w środku. Im większa sztaba, tym więcej złota mogą w ten
sposób zaoszczędzić fałszerze.
Pewna krążąca w Internecie legenda mówi o tym, że w
październiku 2009 roku do Chin trafił transport złotych sztab ze Stanów
Zjednoczonych. Chińczycy
postanowili przeprowadzić testy i okazało się, że sztaby były
fałszywe – składały się z wolframowego rdzenia pokrytego warstwą złota. Jako, że sztaby miały spełniać kryteria LBMA to cień podejrzenia padł na rząd USA, który oczywiście wszystkiemu
zaprzeczył przerzucając winę na pośredników. Aferę po cichu zatuszowano i oficjalnie niewiele
się na ten temat mówiło, bardzo szybko wszystko ucichło, co tylko dało
pożywkę dla internetowych specjalistów od teorii spiskowych.
Pojawiły się zatem plotki sugerujące, że za czasów administracji Billa
Clintona, Rezerwa Federalna USA zamówiła pomiędzy 1,3 a 1,5 miliona 400
uncjowych sztab wolframowych, z których 640 tysięcy miało jakoby trafić
do Fort Knox, a reszta wypłynąć na rynek. Inne teorie sugerowały,
że pochodzenie wolframowych sztab miało swoje źródło w Europie Środkowej
i zostały one w jakiś sposób pozyskane przez rząd USA z zasobów byłego
ZSRR jeszcze za prezydentury Georga Busha.
Teoria spiskowa głosi, że z pomocą CIA wolfram trafił do firm
produkujących złote sztaby, które wykonały na jego bazie fałszywki
pokryte złotem. Miałyby one posłużyć temu, aby przeprowadzić operację
wzmocnienia dolara kosztem obniżenia ceny złota. Podejrzenia i spiskowe teorie narastają tym bardziej, że rząd USA
konsekwentnie odmawia jakiegokolwiek audytu złota, które jest składowane w Fort Knox
A może złoto z papieru?
Jeśli już jesteśmy przy oszustwach stojących na złocie, to warto przypomnieć o innym zjawisku, które z perspektywy czasu można nazwać albo oszustwem, albo nieszczęśliwym zbiegiem historycznych okoliczności.
Oto w latach 1913-1938 rząd Chin wypuścił sporo emisji obligacji
„rekonstrukcyjnych” zwanych „Chinese Reconstruction Bonds” lub „Chinese
Reorganization Bonds” denominowanych według parytetu złota. Miały one wieloletnie terminy zapadalności sięgające lat
sześćdziesiątych XX wieku. Obligacje te były nabywane przez instytucje
finansowe, rządowe jak i prywatnych inwestorów na całym świecie.W 1927 roku w Chinach wybuchła wojna
domowa. Rok 1938 przyniósł oficjalne bankructwo rządu, a II Wojna
Światowa okupację japońską.Chińska Republika Ludowa po wojnie konsekwentnie odmawiała spłaty długów
zaciągniętych przed wojną. Obecnie te obligacje mają więc wartość kolekcjonerską. Podobnie jak obligacje II rzeczypospolitej denominowane w złocie. Na obligacjach przedwojennych spotkać można zapis,
że wykup obligacji i wypłata odsetek będą realizowane w złotych, ale
według równowartości określonej w gramach czystego kruszcu za jednego
złotego. Przykładowo w treści obligacji 3% premiowej pożyczki
inwestycyjnej z 1935 roku określono, że wykup będzie odbywał się w
złotych według równowartości 900/5332 grama czystego złota za 1 złotego w
złocie. Obligacje te były emitowane na wiele lat – przykładowa z 1935
roku miała okres wykupu 20 letni.
W odróżnieniu od rządu ChRL - Polska Rzeczpospolita Ludowa nie potraktowała jednak równo wszystkich posiadaczy "złotych" obligacji. Przedwojenne obligacje, będące w posiadaniu zagranicznych podmiotów były
stopniowo wykupywane, przy czym w 1949 roku klauzula złota została na
nich uchylona. Rząd PRL porozumiewał się stopniowo z posiadaczami
obligacji we Francji, USA czy Wielkiej Brytanii „załatwiając” sprawę
ugodami, polegającymi na wykupie za 20%-40% wartości. Tymczasem te, będące w posiadaniu własnych obywateli nie przedstawiane do wykupu przedawniały się.
Jak rządy swych obywateli okradają
Okradanie swych własnych obywateli ze złota ma tradycję szeroką i długą. Nie ustrzegła się tego nawet "największa demokracja" USA. Oto w czasach Wielkiego Kryzysu ogłoszono wszem i wobec, że trzymanie w złocie swoich oszczędności, jest szkodliwe i nieobywatelskie. W konsekwencji 6 marca 1933 roku, korzystając z uprawnień nadanych Prezydentowi USA, przez ustawy wojenne z 1917 roku (które nadal obowiązywały), odwołując się do pojęcia „narodowego niebezpieczeństwa” prezydent Franklin Delano Roosevelt ogłosił Proklamację 2039, która zabraniała akumulowania złota, srebrnych monet czy walut pod groźbą kary 10 tyś USD i/lub od 5 do 10 lat więzienia. Zgodnie z zarządzeniem prezydenta od 6 do 9 marca ogłoszono „wakacje bankowe”, w czasie których wstrzymano wszelkie transakcje instytucji finansowych, a Kongres miał zyskać czas na bardziej formalne rozwiązanie problemu. Dziewiątego marca 1933 roku ustanowiono w Kongresie ustawę zwaną „Emergency Banking Relief Act”,
która między innymi rozszerzała uprawnienia Prezydenta w zakresie
nakładania ograniczeń obrotu złotem i walutami. Zwiększono także
możliwości Rezerwy Federalnej co do emisji pieniądza, pokrytego
dowolnymi aktywami banków komercyjnych czy obligacji rządowych. W końcu piątego kwietnia 1933 roku prezydent F.D. Roosevelt podpisał Rozporządzenie Wykonawcze (Executive Order) 6102,
które nakładało obowiązek odsprzedania rządowi USA wszelkiego złota i
certyfikatów na złoto do dnia 1 maja 1933 roku. Posiadanie jakiegokolwiek (z drobnymi wyjątkami – do 5 uncji i z
wyjątkiem monet kolekcjonerskich) złota, czy certyfikatów na złoto
przez jakiekolwiek instytucje i osoby fizyczne w USA miało być karalne.
Złoto, które na mocy dekretu obywatele mieli potulnie oddać rządowi, skupowane było po około 20 dolarów za uncję.
30
stycznia 1934 roku, rząd USA odebrał Rezerwie Federalnej, także jej zasoby złota na mocy „The Gold Reserve Act”.
Podniesiono także cenę złota do 35 USD za uncję i po takiej cenie
wydano Rezerwie Federalnej certyfikaty na złoto, które znalazło się w
ręku Departamentu Skarbu. Obywatele, którzy wcześniej sprzedali rządowi złoto po 20 USD za uncję,
zostali obrabowani z ponad 40% siły nabywczej swojego kapitału.
Rabunek w cieniu wojny
Powyższy przykład to jednak jedna z łagodniejszych wersji rabunku złota, jakie miały miejsce w historii. Znacznie bardziej drastycznie odbywało się to w czasie drugiej wojny światowej.
Na początku wszystko odbywało się w białych rękawiczkach. W 1938 roku kilka dni po anschlusie Austrii zlikwidowano tamtejszy bank
narodowy, a jego 80 ton złota przekazano do Reichsbanku.
Rząd Czechosłowacji próbował ratować swoje rezerwy przed podobnym
losem, więc w 1938 roku wysłał swoje rezerwy do Londynu. Niemcy
podnieśli tymczasem argument, że Praga powinna im przekazać część rezerw
złota jako opłatę za tę część waluty, która została na mocy protokołu z
Monachium przejęta wraz z anektowanym Krajem Sudeckim. Anglicy złoto wydali i w ten sposób w
Niemieckie ręce trafiło kolejne 20,5 tony złota. W 1939 roku na żądanie Banku Czech i Moraw, Londyn formalnie zwrócił 74 tony złota
na rzecz Pragi, skąd zostało następnie przejęte przez III Rzeszę. Rząd Niemiecki nie transportował fizycznie
złota z Londynu, ale zamienił się złotem ze skarbca Londyńskiego z
bankami Holandii i Belgii, które, następnie w 1940 roku zajął. Na szczęście Polsce po wrześniowej agresji udało się wywieźć 75 ton złota z rezerw Banku Polskiego.
W 1940 roku Niemcy zaatakowali Luksemburg, Holandię, Belgię i Francję. Złoto z banku Holandii, którego
nie udało się wcześniej ewakuować do Londynu i Nowego Jorku zostało przejęte. Złoto banku Belgii po zajęciu Francji zostało oddane Niemcom
przez Bank of France. Tylko część udało się przez Londyn ewakuować do
USA. Natomiast Francuzom udało się w ostatniej chwili opróżnić skarbiec banku Francji w Paryżu i wywieźć część złota francuskiego do Kanady i USA. Także
część belgijskiego złota i złoto należące do Polski szczęśliwie opuściły
Francję. Trzecia Rzesza przejęła także rezerwy złota Węgier, Jugosławii, Grecji i
Norwegii (50 ton). W 1943 roku Niemcy przejęli także złoto Włoskie.
Nawet to, które udało się wywieźć do Szwajcarii, także ostatecznie
zostało przez nich „odzyskane”.
Rabunek dokonywany przez Niemców był systematyczny i zorganizowany, następował także w obozach koncentracyjnych. SS zabierało złoto i waluty
osobom wysyłanym do obozów, a ofiarom komór gazowych wyrywano złote
zęby. Ekspertyzy przeprowadzone po wojnie wskazały, że część złota
znajdująca się w skarbcach szwajcarskich banków zawiera domieszki rtęci,
która mogła pochodzić wyłącznie z plomb dentystycznych usuniętych
ofiarom masowego mordu.
Aby ukryć proceder rabunku złota i „wyprać” zrabowany kruszec Niemcy
jeszcze przed wojną zawyżali swoje rezerwy. Przetapiali także złoto zrabowane z banków centralnych łącznie
ze zlotem zrabowanym ofiarom holokaustu i produkowali sztaby
antydatowane np. datą 1938 roku aby nadać im pozory legalności. Następnie złoto przez Turcję było upłynniane z przeznaczeniem na cele prowadzenia wojny. Ostrożne szacunki mówią, że naziści w czasie wojny zrabowali około 1038 ton złota.
Nie tylko Niemcy rabowali złoto na podbitych terytoriach. także armia Cesarstwa Japonii miała za zadanie zająć rezerwy złota. W 1937 roku Japonia najechała Chiny zajmując ze stolicy w Nankinie 6600
ton złota, wartego dziś 275 miliardów dolarów. Po zajęciu Filipin
głównym celem rabunku były zachodnie banki, których aktywa w złocie
zostały przejęte przez Yokohama Specie Bank oraz Bank of Taiwan, w
których udziały miały rodzina cesarska oraz rząd Japonii. Część zrabowanych skarbów była wykorzystywana na potrzeby finansowania
wojny, część była ukrywana. Istnieją legendy mówiące o tym, że znaczna
część skarbów zrabowanych przez Japończyków nie została do dziś
odnaleziona, albo że była i jest wykorzystywana przez organizacje
przestępcze do finansowania nielegalnych działań. Padają przy tym także oskarżenia, że już po wygranej wojnie w przejęcie
zrabowanych łupów po cichu zaangażowany był rząd USA. Padają oskarżenia,
że wielu z tych odnalezionych skarbów nie ujawniano, tylko przeznaczano
na finansowanie tajnych operacji rządu USA.
Żetony Aramco
Swoją drogą sposób wykorzystywania złota przez USA był swego czasu bardzo specyficzny.
Oto tuż przed zakończeniem wojny w 1944 roku powstała firma Arabian American Oil Co. (Aramco). Celem było prowadzenie wydobycia ropy na Półwyspie Arabskim. Początkowo jej właścicielem byli amerykanie i firma zobligowana była do płacenia królestwu Arabii Saudyjskiej 3 miliony ówczesnych dolarów w zamian za prowadzenie wydobycia. Do 1945 roku Saudyjczycy pozwalali Aramco płacić royalities w
papierowych dolarach, ale w końcu zażądali aby płatności były wnoszone w
złocie. Na przeszkodzie stał jednak dekret Roosevelta z 1933 roku, który zakazywał obywatelom i przedsiębiorstwom amerykańskim posiadania złota. USA stanęłoby przed perspektywą odcięcia od saudyjskiej ropy. Aramco zwróciło się więc do rządu USA o pomoc w rozwiązaniu problemu. W
odpowiedzi rząd USA zlecił wykonanie 91 120 złotych krążków. Koszt
kruszcu i bicia dysków pokryło Aramco.
Nie były to jednak monety, nie posiadały one oznaczenia nominału ani
nazwy waluty. Były to w
istocie sztabki złota o kształcie krążków z wybitą wagą, oznaczeniem próby i nazwą mennicy.
Na awersie widnieje godło z oznaczeniem "U.S. Mint Philadelphia - U.S.A.", zaś na rewersie stempel prostokątny z napisem "Gross Weight-493.1 Grains, Net Weight 452.008333 GR, Fineness 916 2/3.".
Zawierają one 0,9416 uncji kruszcu, posiadają średnicę 30mm i
zostały wykonane ze stopu o próbie tj. 0,9167. W 1947 roku wyprodukowano
dodatkową partię 121 364 mniejszych dysków złotych o wadze 123,27 grains
czyli zawierających 0,235 uncji kruszcu.
Część z nich została w 1951 roku przebita na saudyjskie złote suwereny. Sporo tych „monet” wywieziono do Indii i przetopiono na sztaby, które później sprzedano. Na rynku pojawiają się oferty sprzedaży egzemplarzy, wiele z nich jednak to falsyfikaty, które w pewnym okresie były
produkowane w Libanie, a które ze względu na rosnącą wartość
numizmatyczną istniejących egzemplarzy, zaczęły pojawiać się na rynku.
Tego typu historii związanych ze złotem jest co niemiara, być może znacie jeszcze inne? Zapraszam do pisania w komentarzach.