Tak obserwuję od pewnego czasu działania tzw "frankowiczów" względem banków. Już dawno temu wypowiadałem się na blogu na temat tzw "nabitych w mBank"? nadal podtrzymuję swoje zdanie, że jak ktoś brał kredyt frankowy świadomie to powinien był wiedzieć co robi i brać za to odpowiedzialność, a jak nieświadomie to nie powinien się dziwć...
Teraz po wyroku TSUE sprawa wygląda tak, że niektórym coraz bardziej zachce się unieważniać umowy. Banki studzą nastroje. No bo faktycznie, jak to, taki frankowicz chciałby zjeść ciastko (korzystać z kapitału kredytu na tani procent) i mieć ciastko (przeliczyć go na złotówki i mówiąc kolokwialnie wydymać bank)?
Pokutuje tu mentalność cwaniaka polskiego, dałem się wczoraj wydymać, ale dziś wydymam was. Kto nie oszuka innych ten frajer. Jak było tanio to brałem, teraz się wypieram. Jek było mi dobrze z frankowym kredytem to siedziałem cicho, ale teraz pozuję na bardzo poszkodowanego....
Do jasnej chloery, przecież logicznym i sprawiedliwym jest, że skądś się ten kapitał brał który był wypłacany w tych frankowych kredytach. Czy banki miały franki czy umowy we frankach, czy derywaty frankowe, to jest drugorzędne na razie. Banki ponosiły i ponoszą koszty tego finansowania. Trzeba będzie zatem te "odfrankowione" kredyty jakoś rozliczyć. Zatem jeżeli banki dostaną wyrok, że kredyt jest nieważny to:
- zażądają spłaty całości natychmiast
- zażądają rozliczenia bezumownego i bezprawnego korzystania z kapitału przez kilkanaście lat po ustawowych odsetkach
Niech sobie każdy policzy ile to może kosztować.
Jak zwykle pojawia się pytanie czego ci ludzie, którzy pozywają banki chcą? Odnoszę wrażenie, że chcą żeby im ktoś coś dał za darmo. Też bym chciał. Zainteresowanym prześlę numer konta jak do mnie napiszą. Naprawdę.