Ostatnio pojęcie "nowa normalność" zdaje się robić karierę. Mam takie przemyślenie czym ono się może charakteryzować. Otóż wygląda na to, że:
- normalne stanie się to, że z naszymi pieniędzmi nie będziemy mogli sensownie nic zrobić żeby je zainwestować, będziemy w ten sposób ograbiani przez inflację, wygrają przedsiębiorczy, przegrają oszczędzający,
- normalne będzie to, że pomiędzy branżami gospodarki będą spore dysproporcje, niektóre branże kryzys uderzy wyjątkowo mocno, inne tego zupełnie nie odczują,
- wygląda na to, że normalne stanie się jeszcze większe rozwarstwienie na biednych i bogatych zarówno w skali globalnej jak i lokalnej, widać to zarówno po dostępie do usług edukacyjnych i ich jakości w obie nauki zdalnej, jak i w dostępie do leków i lekarzy w sytuacji epidemii, jak zwykle normalne będzie to, że biednym zawsze wiatr w oczy,
- normalne będzie to, że politycy nas będą okłamywać na wiele różnych sposobów, a bankierzy manipulować walutą,
- normalne stanie się to, że koszty niektórych dóbr będą rosły w ślad za rosnącą falą taniego pieniądza i wskutek problemów gospodarczych.
Jakoś mi się ta nowa normalność wydaje znajoma... jakby już była.