Czytam taką książkę, wkrótce będzie jej recenzja. tymczasem monolog, wklejenia, którego nie mogłem się powstrzymać (niech mnie sądzą jeśli łamię prawo cytatu, ale na prawdę nie byłem w stanie się powstrzymać). Porobiłem jednak pewne skróty. Co to za książka dowiecie się na końcu.
"A zatem sądzi pan, że pieniądze są źródłem zła? (...) A czy
zapytał pan kiedykolwiek, co jest źródłem pieniędzy? Pieniądze są narzędziem wymiany, która nie
może istnieć, jeśli nie istnieje produkcja towarów i ludzie, którzy je produkują. Pieniądze są
materialną formą zasady mówiącej, że ludzie, którzy chcą załatwiać ze sobą interesy, muszą to
robić w formie handlu, płacąc wartością za wartość. Pieniądze nie są narzędziem sępów, którzy
żądają pańskiego produktu w zamian za łzy, ani grabieżców, którzy zabierają go panu siłą. Istnienie
pieniędzy jest możliwe tylko dzięki ludziom, którzy produkują. Czy to właśnie nazywa pan złem?
Akceptując pieniądze jako zapłatę za swój wysiłek, robi pan to jedynie w przekonaniu, że zamieni
je na produkt wysiłku innych. To nie sępy ani grabieżcy nadają pieniądzom wartość. Ani ocean łez,
ani wszystkie karabiny świata nie mogą przekształcić tych kawałków papieru w pańskim portfelu w
chleb, którego będzie pan potrzebował, by przeżyć jutrzejszy dzień. Te kawałki papieru, który
powinien być złotem, są manifestem honoru — pańskiego roszczenia wobec energii producentów.
Pański portfel jest manifestem nadziei, że gdzieś w otaczającym świecie są ludzie, którzy nie
zdradzą zasady moralnej leżącej u podłoża pieniądza. Czy to właśnie nazywa pan złem?
Czy kiedykolwiek szukał pan źródła produkcji?(...)
Bogactwo jest produktem zdolności człowieka do myślenia. A zatem czy
pieniądze robi człowiek, który wynajduje silnik, kosztem tych, którzy go nie wynaleźli? Czy robią
je ludzie inteligentni kosztem głupich? Zdolni kosztem niekompetentnych? Ambitni kosztem
leniwych? Pieniądze są tworzone — zanim będzie można je zagrabić lub wyłudzić — wysiłkiem
każdego uczciwego człowieka, wysiłkiem na miarę jego zdolności. Człowiek uczciwy to taki, który
wie, że nie może skonsumować więcej, niż wytworzył.
Handel na podstawie pieniędzy jest kodeksem ludzi dobrej woli.
U podłoża pieniędzy leży
aksjomat, że każdy człowiek jest właścicielem swojego umysłu i wysiłku. Pieniądze nie pozwalają,
by o wartości pańskiego wysiłku stanowiła jakakolwiek siła poza dobrowolnym wyborem
człowieka, który pragnie wymienić na niego swój wysiłek. Pieniądze pozwalają panu otrzymać za
swoje towary i swoją pracę tyle, ile są one warte dla ludzi, którzy je kupują, ale nie więcej.
Pieniądze nie pozwalają na żadne transakcje z wyjątkiem tych, które obie strony dobrowolnie
uznają za korzystne. Pieniądze wymagają od pana uznania faktu, że ludzie muszą pracować na
własną korzyść, nie zaś niekorzyść, na własny zysk, a nie stratę — uznania, że nie są zwierzętami
pociągowymi, zrodzonymi po to, by dźwigać brzemię pańskiego nieszczęścia — że musi im pan
oferować wartości, nie rany — że tym, co łączy ludzi, nie jest wymiana cierpienia, lecz dóbr.
Pieniądze wymagają, aby sprzedawał pan nie swoją słabość głupocie ludzi, lecz swój talent ich
rozsądkowi; żądają, by kupował pan nie najlichsze, co mogą zaoferować, ale najlepsze, co potrafią
znaleźć pańskie pieniądze. A kiedy ludzie żyją dzięki wymianie — mając za arbitra rozsądek, nie
siłę — wygrywa najlepszy produkt, najlepsze wykonanie, ludzie o najlepszej zdolności oceny i
największym talencie — a stopień produktywności człowieka jest zarazem stopniem jego nagrody.
Taki jest kodeks życia, którego narzędziem i symbolem jest pieniądz. Czy to właśnie nazywa pan
złem?
Pieniądz jednak jest tylko narzędziem. Zabierze pana, dokąd pan zechce, ale nie zastąpi pana w
fotelu kierowcy. Da panu środki do zaspokojenia pańskich pragnień, ale nie dostarczy tych
pragnień.
Pieniądz jest plagą ludzi, którzy usiłują odwrócić zasadę przyczyny i skutku — ludzi,
którzy chcą zastąpić umysł grabieniem jego produktów.
Pieniądze nie kupią szczęścia człowiekowi, który nie ma pojęcia, czego chce: pieniądze nie
zapewnią mu systemu wartości, jeśli nie wie, co jest dla niego wartością, ani nie dostarczą mu celu,
jeśli się nie zdecydował, ku czemu zmierzać.
Pieniądze nie kupią inteligencji głupcowi, podziwu —
tchórzowi, szacunku — nieudacznikowi. Człowiek usiłujący kupić mózgi tych, którzy go
przewyższają, aby mu służyły, zastępując ocenę pieniędzmi, ostatecznie pada ofiarą gorszych od
siebie. Ludzie inteligentni go opuszczają, ale oszuści zlatują się do niego, zwabieni zasadą, której
nie odkrył: że nikt nie może być wart mniej niż jego pieniądze. (...)
Pieniądze są żywą siłą, która, pozbawiona korzeni, obumiera. Nie będą służyły umysłowi, który nie
potrafi im dorównać. Czy z tego powodu nazywa je pan złem?
Pieniądze są środkiem przetrwania. Werdykt, który pan wydaje o swoim źródle utrzymania, wydaje
pan o swoim życiu. Jeśli źródło jest zatrute, potępił pan swoje własne życie. Czy zdobył pan te
pieniądze podstępem? Hołubiąc ludzkie występki i ludzką głupotę? Zaspokajając potrzeby durniów
w nadziei, że uzyska pan więcej, niż na to zasługują pańskie umiejętności? Obniżając swoje
kryteria? Wykonując pogardzaną przez siebie pracę dla pogardzanych przez siebie kupców? Jeśli
tak, pańskie pieniądze nie dadzą panu ani grama szczęścia. Wszystkie rzeczy, jakie pan kupi, będą
dla pana nie hołdem, lecz wymówką; nie osiągnięciem, lecz wspomnieniem wstydu. Będzie pan
krzyczał, że pieniądze są złem. Są złem, bo nie zastąpią panu szacunku dla samego sobie? Złem, bo
nie pozwalają się cieszyć własnym zepsuciem? Czy to pieniądze, czy właśnie ten fakt jest źródłem
pańskiej nienawiści?
Pieniądze zawsze pozostaną skutkiem i nie dadzą się zmusić do zastąpienia pana w roli przyczyny.
Pieniądze są produktem cnoty, ale nie uczynią pana cnotliwym i nie odkupią pańskich występków.
Pieniądze nie dadzą panu tego, co niezasłużone, ani w postaci materialnej, ani duchowej. Czy to
pieniądze, czy właśnie ten fakt jest źródłem pańskiej nienawiści?
A może mówił pan, że to miłość do pieniędzy leży u podstaw zła? Aby coś kochać, trzeba znać i
kochać jego istotę.
Kochać pieniądze, to rozumieć i kochać fakt, iż są one wcieleniem
najwspanialszej siły wewnątrz człowieka i kluczem uniwersalnym do wymiany jego wysiłku na
wysiłek najlepszych spośród ludzi. To człowiek, który sprzedałby duszę za pięć centów, najgłośniej
obwieszcza swoją nienawiść do pieniędzy — i ma powody, by ich nienawidzić. Miłośnicy
pieniędzy chcą na nie pracować. Wiedzą, że potrafią na nie zasłużyć.
Proszę pozwolić udzielić sobie wskazówki co do charakterów ludzkich: człowiek, który potępia
pieniądze, zdobył je w sposób nieuczciwy; ten, który je szanuje, zarobił je.
Proszę uciekać co sił w nogach przed każdym, kto panu mówi, że pieniądze są złem. To zdanie jest
dzwonkiem trędowatego, zawieszonym na szyi zbliżającego się grabieżcy. Dopóki ludzie żyją
razem na ziemi i potrzebują środków, by prowadzić ze sobą interesy, jedyne, co będzie mogło
zastąpić pieniądze, jeśli z nich zrezygnują, to będzie lufa karabinu.
(...)
Pieniądze są
barometrem cnoty społeczeństwa. Kiedy zobaczy pan, że handel odbywa się nie dzięki
przyzwoleniu, lecz pod przymusem — kiedy zobaczy pan, że aby wytwarzać, potrzebuje pan
zezwolenia ludzi, którzy nic nie wytwarzają — kiedy zobaczy pan, że pieniądze płyną do tych,
którzy nie handlują towarami, lecz przysługami — kiedy zobaczy pan, że ludzie bogacą się dzięki
łapówkom i pociąganiu za sznurki, nie zaś dzięki pracy, a pańskie prawa nie chronią pana przed
nimi, lecz ich przed panem — kiedy zobaczy pan, że nagradza się zepsucie, a uczciwość zmienia
się w poświęcenie — może pan być pewien, że społeczeństwo jest skazane. Pieniądze są zbyt
szlachetnym środkiem, by konkurować z karabinami i pertraktować z brutalnością. Nie pozwolą
przetrwać krajowi w połowie złożonemu z należnych prawnie dóbr, a w połowie z łupów.
Kiedykolwiek pojawiają się wśród ludzi niszczyciele, zaczynają od niszczenia pieniędzy, bo to one
są ochroną człowieka i bazą moralnej egzystencji. Niszczyciele zabierają złoto i dają jego
właścicielom w zamian plik fałszywych papierów. To zabija obiektywne kryteria i oddaje ludzi w
arbitralną władzę arbitralnych decydentów o wartościach. Złoto było wartością obiektywną,
ekwiwalentem wyprodukowanego bogactwa. Papier jest kredytem na nieistniejące bogactwo,
wspartym przez karabin wycelowany w tych, którzy mają je wyprodukować. Papier jest czekiem
wystawionym przez grabieżców działających w świetle prawa w ciężar konta, które nie należy do
nich: cnoty ofiar. (...)
Kiedy pieniądze przestają być narzędziem, za pomocą którego ludzie
załatwiają sprawy, wtedy za narzędzie zaczynają im służyć inni ludzie. Krew, baty, karabiny —
albo dolary. Niech pan wybiera — wyjście jest tylko jedno, a czas ucieka."
Ayn Rand "Atlas zbuntowany" tłum. Iwona Michałowska
2 komentarze :
WOW, wbija w fotel...
Chylę czoła przed tym filozoficzno-społecznym, wni- i przenikliwym oglądem
Tak myślałem, że to Atlas :) Miałem przez chwilę to podkreślone (w sumie całkiem długi to był monolog), ale potem książka poleciała na śmietnik jak poczytałem, że autorka nie żyła wg swojej filozofii. To samo spotkało Żródło. Szkoda mi czasu na teoretyków.
Prześlij komentarz
Komentarze na blogu są moderowane. Zastrzegam sobie prawo do zablokowania komentarza bez podania przyczyn. Komentarze zawierające linki wyglądające na reklamowe lub pozycjonujące - nie będą publikowane.